„Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki” – stwierdził kiedyś Benjamin Franklin. Ja jestem pewna jeszcze wielu rzeczy, które nieustannie nadają mojemu życiu rytm. To rodzina, dla której żyje. To moja bezwarunkowa miłość, która pozwala mi wstawać nawet wtedy, kiedy bardzo boli. Jestem pewna tego, że mam największą motywację na świecie. Żeby żyć i nigdy się nie poddawać. Odpuszczać tylko na rzecz mojego spokoju i moich bliskich, ale nigdy się nie poddawać.
Patrzę na moje dziecko i nie mogę się nadziwić, jak bardzo wyrosło. Codziennie zasypia w moich ramionach, a ja nawet po trudnym dniu, nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie tyle dobrego. Za dnia spoglądam w chmury i czasami szukam ratunku, aby znaleźć cierpliwość. Wieczorami patrzę w niebo i dziękuję za to, że mam takie szczęście. Wypatruję gwiazd, nie muszą wcale spadać, i moje życzenie brzmi zawsze tak samo: daj nam wszystkim zdrowie.
Bo wszystko inne już mam. I wcale nie mam domku na plaży i nie jeżdżę Mercedesem najnowszej klasy. Wcale nie mam ubrań najdroższych projektantów, a na Święta nie zamawiam cateringu. Mam zdrowie, mam rodzinę. Mam przyjaciół i znajomych. Mam w sobie wiele radości i chęci do życia. Zrobiłabym wszystko, żeby mieć pewność, że doczekam osiemnastki mojej córki, a na jej trzydziestkę urządzimy huczną imprezę. Zrobiłabym wszystko, aby być przy niej, kiedy będzie miała złamane serce i próbować jakoś je uleczyć ciepłym przytuleniem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby być z nią jak najdłużej. Bo ona mnie potrzebuje. I będzie mnie potrzebowała zawsze. Potrzebujemy się, nie możemy żyć bez siebie i to nigdy się nie skończy. Rodzicielska miłość jest bezwarunkowa i każdy chciałby, żeby to trwało wiecznie, nawet w dorosłym życiu naszych pociech. Być, wspierać, uczyć, a później? Służyć radą i ciepłym ramieniem.
Oddałabym wszystko, ale to nie wystarczy. Nie mamy nadzwyczajnych mocy. Nie zwyciężymy z przeznaczeniem i z życiem, które ciągle stawia kłody pod nogi. Śmierć. To słowo brzmi okrutnie. Nie chcemy, aby nas zabrakło. To jeszcze nie ten czas. Mamy tyle misji. Mamy dzieci. Ale śmierć, może wszystko. Śmierć jest silniejsza. Dlatego tak ważne jest, abyśmy codziennie zdawali sobie sprawę z tego, jak wielkie mamy szczęście. Żebyśmy codziennie byli wdzięczni i kochający. Spoglądajmy wszyscy w chmury, ale nie miejmy w nich głowy. Stąpajmy mocno i szczęśliwie po Ziemi, po tym gruncie. Zawsze za rękę z dziećmi i z rodziną. Z ogromem miłości i szacunku do wszystkiego. Jeżeli nasza śmierć jest pewna, to niech tak samo pewne jest to, że czujemy, że żyjemy. Że kochamy i że mamy dla kogo.
Jest jeszcze coś, co możemy zrobić, aby pomóc naszym dzieciom i sobie samym z pewniejszym patrzeniem na jutro. To nie jest żadna reklama. Możemy ubezpieczyć się za naprawdę niewielkie pieniądze na wypadek, gdyby nas zabrakło. Ułatwimy w ten sposób, chociaż trochę, przyszłość naszych dzieci. Nie, pieniądze nigdy nie łagodzą bólu. Ale pieniądze mogą być im potrzebne na opiekę specjalistów, na zobowiązania i na przyszłość naszych dzieci. Napiszcie do Agnieszki na jej profilu, na messengerze lub zadzwońcie do niej. Całkowicie bez zobowiązań. To mama, która pomoże nam zabezpieczyć swoje dzieci na wypadek naszej śmierci, wybierając jak najkorzystniejszą ofertę.
Agnieszka Wójtowicz. Merytorycznie o ubezpieczeniach – strona na Facebooku. Kliknij.
Kontakt telefoniczny: 603 054 175.