Mówi się, że starość Panu Bogu nie wyszła. I w sumie coś w tym jest. Dużo osób starszych nie może cieszyć się spokojnym i beztroskim życiem. A to wszystko przez choroby, które często powodują przywiązanie do łóżka. Niektórzy starsi cierpią na choroby psychiczne, przez co nie mogą racjonalnie myśleć i podejmować nawet najprostszych decyzji. Schorzenia uniemożliwiające noszenie zakupów, czy nawet wysprzątanie własnego domu to również bardzo częste dolegliwości i skutki podeszłego wieku.
Starsze osoby bardzo często potrzebują opieki. I stwierdzenie, że większość z nas wróci kiedyś do pieluch, jest słuszne z dwóch powodów. Po pierwsze – może będziemy musieli zmieniać pieluchy naszym rodzicom, tak jak oni kiedyś zmieniali nam. A po drugie – to my za kilkanaście, kilkadziesiąt lat najprawdopodobniej będziemy potrzebować ich, żeby się załatwić. Trochę przerażające, prawda? No, ale jak to powiedział kiedyś Terencjusz: „Człowiekiem jestem; nic co ludzkie nie jest mi obce”. Dlaczego więc tak mało mówi się o starości, z którą często idą w parze pieluchy, liczne operacje, niewydolność oddechowa i zależność od innych osób?
Dlaczego tak niewiele mówi się o dorosłych dzieciach, które stoją przed wyborem – oddać rodzica do domu opieki, czy zajmować się nim aż do końca? Obydwie możliwości są trudne i mają swoje konsekwencje. Łatwiej jest, kiedy to schorowany rodzic powie wprost, że chce iść do domu opieki. A co w sytuacji, w której osoba, która nas wychowała, chce otaczać się bliskimi, albo kiedy po prostu, najzwyczajniej nie stać ludzi na to, żeby skorzystać z opieki ośrodka? Koszty są bardzo drogie i często przekraczają nie tylko skromną emeryturę rodzica, ale również możliwości finansowe jego dzieci.
Opieka nad starszym rodzicem wymaga dużego zaangażowania, planowania i poświęceń. To wcale nie jest łatwe. Oprócz nerwów ze stali trzeba mieć również sprawność fizyczną. Samotność, niezrozumienie, a nawet czasami gniew – to uczucia, które doskonale znają osoby, które opiekowały się starszą osobą.
Nie mniej jednak takim osobom należy się szacunek, a decyzję o opiece nad schorowanym rodzicem można uznać za bohaterstwo. Ale nieważne, czy ktoś zdecydował się oddać rodzica pod opiekę ośrodka, czy sam sprawuje nad nim opiekę – liczy się to, że dorosłe dziecko wykonało krok ku lepszemu życiu dla seniora. Bo niektórzy traktują swoich rodziców jak problem i jak coś, co ich w ogóle nie dotyczy. Uciekają, ignorują i odcinają się od tych, którzy dali im życie. Wysyłają do domu opieki, a później ślad po nich ginie. Albo co gorsza – zostawiają schorowaną osobę na pastwę losu. Zamkniętą w czterech ścianach swojego mieszkania. Zdaną tylko na troskę sąsiadów i szkolenie umiejętności wezwania karetki. I te same osoby nagle znajdują czas i przypominają sobie o rodzicach, kiedy trzeba wyciągnąć łapska po testament. Ot, co – taka ironia losu.
A sąsiedzi się dziwią:
– To ona miała trzech synów? A nikt ją nie odwiedzał nawet w wigilię.
I chociaż dzieci wcale nie rodzi się po to, żeby miał kto szklankę wody na starość podać, to wypadałoby z czystej miłości i wdzięczności pomóc swoim rodzicom. Każdy powinien pomóc na tyle, ile może – ile jest w stanie. Ale żadne dziecko nie powinno się odwrócić od rodzica w tak ciężkiej sytuacji, jaką jest starość. Człowiek – czy to młody, czy to stary ma prawo przeżyć swoje życie z godnością. Nawet jeśli zostało mu już go niewiele.