Po Świętach powoli nadrabiamy naszą skrzynkę e-mail. Dzisiaj przychodzimy do Was z bardzo ważną wiadomością od jednej z mam nastolatki.
Nie mam w zwyczaju szpiegować córki. Ufałam jej bezgranicznie. Odkąd wzięłam rozwód, miałam wrażenie, że nasze stosunki się polepszyły. W weekendy, kiedy córka bywała u ojca, ja zajmowałam się sprzątaniem. Zawsze opróżniałam jej plecak ze starych, tygodniowych kanapek. Pewnego dnia zobaczyłam w plecaku u córki blister popularnych tabletek na zatoki i drugi blister tabletek, których znaczenia nie znałam. Zajrzałam do internetu: lek na kaszel suchy. Zdziwiło mnie to, że to były puste bliski. Córka okaz zdrowia, nigdy się na nic nie skarżyła. Stwierdziłam, że to nic takiego i zapytam córkę przy okazji, po co jej te leki. Naprawdę wtedy nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji.
– Chciałam wyciągnąć kanapki z Twojego plecaka i zauważyłam tabletki na przeziębienie. Źle się czujesz? Byłaś chora?
Córka mocno się zdenerwowała i zarzuciła, że jej nie ufam. Jej nerwowe zachowanie zaczęło budzić we mnie niepokój i zapaliła mi się lampka. Nie chciałam jej podjudzać.
– Po prostu proszę, powiedz mi następnym razem, kiedy będziesz źle się czuła. Zapiszę Cię do przychodni. Nie musisz wchodzić ze mną, jeśli wstydzisz się przy mnie rozbierać.
Podeszłam ją, że niby uważam, że po prostu wstydzi się iść ze mną do lekarza.
W następny weekend umówiłam się z koleżanką, która studiowała farmację. Powiedziałam jej, co znalazłam w plecaku córki. Już wtedy byłam niemal pewna, że za tym kryje się coś poważnego.
– A co ty nie wiesz co to pseudoefedryna? Jako mama nastolatki powinnaś wiedzieć, że teraz tym dzieciaki się faszerują, żeby mieć haj.
– Haj?!
– No tak, myślą, że po tym będą mieli odjazd. […] A ten lek na kaszel to zupełnie inna substancja, kodeina, która ich po prostu omamia i spowalnia. Temat dość znany. Naprawdę o tym nie wiedziałaś? Musisz pomóc córce.
Nie wiedziałam, przyznam się szczerze. Byłam w wielkim szoku, że takie leki sprzedaje się dzieciom bez recepty i nadzoru rodziców.
– Jak miałam staż w aptece, w pierwszym dniu zostałam poinformowana, żeby nie sprzedawać leków z kodeiną nieletnim, a także dorosłym, którzy chcą dwa, trzy lub kilka opakowań.
Okazało się, że nieletni często wysyłają swoich starszych kolegów po tego typu leki. Niektórzy próbują sami coś kupić, przynosząc kartkę napisaną niby przez mamę i dyktując, po co mama ich wysłała. Witamina C dla dorosłych, spray do gardła i lek z pseudoefedryną lub kodeiną. Zawsze ta sama śpiewka. Niektóre apteki sprzedają, bo dla nich to zarobek. Jak nie zrealizować zamówienia na 70 zł, gdzie tabletki to koszt koło 10 zł – 20 zł? 40 zł, 50 zł, tyle są w stanie zapłacić nastolatki za to, aby kupić blister, który zazwyczaj starcza na jedno „spotkanie”. Jej apteka nie sprzedawała w ogóle leków dzieciom, ale ponoć inne to robiły. Opowiedziała mi również, że miała przypadek, gdzie jeden nastolatek przyszedł z podrobioną receptą na leki psychotropowe. Natychmiast wezwała policję.
Powiedziała mi jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz. Mianowicie, żebym tego nie zignorowała i nie wierzyła, że córka po rozmowie odstawi to wszystko. Odurzanie się przez nastolatków to problem bardzo duży. Nawet jeśli moja córka przestanie to brać, inne dzieciaki niekoniecznie, a tego typu „wybryki”, żeby nie powiedzieć „ćpanie”, doprowadzają do wielkich zniszczeń w korze mózgowej i całym organizmie. Prowadzą do śmierci, bo bardzo łatwo je przedawkować. Ponoć codziennie w każdym mieście na SOR trafia nastolatek, który próbował się odurzyć lekami dostępnymi bez recepty.
Zgłosiłam więc problem do dyrekcji szkoły, która naprawdę przejęła się sytuacją. Dla wszystkich rodziców zostało zorganizowane zebranie w celu uświadomienia. Zastanawiam się tylko, ilu rodziców wzięło na poważnie ten problem?
Ja wzięłam, chociaż ze zbuntowaną nastolatką wcale nie było łatwo. Okazało się, że tak niewiele wiem o swojej córce: co robi i z kim spędza czas. Obecnie jesteśmy na etapie: „Mamo, zrobiłaś mi wiochę. Nienawidzę Cię, przez Ciebie nikt mnie nie lubi!”. Jestem jednak pewna, że za kilka lat mnie zrozumie i być może podziękuje. Mam nadzieję, że tym listem otworzę trochę oczy nieświadomych rodziców.