Urodziłam w wieku 23 lat piękną córeczkę. W wieku 25 wyszłam za mąż za najlepszego mężczyznę, jakiego do tej pory poznałam. Za ojca mojego dziecka. Pamiętał o urodzinach, nie zapominał nawet o rocznicy. Dbał o mnie i o moją córkę. Byliśmy tą parą, która zawsze się wspierała. Boże, wskoczylibyśmy za sobą w ogień. […]
Maja poszła do przedszkola. Ja miałam wrócić do pracy, a właściwie zacząć jej szukać.
No i znalazłam. Zatrudniłam się w butiku. To było dla mnie coś, kontakt z nowymi ludźmi. Tego mi brakowało. Zaczynałam kochać swoją pracę. Wracałam po niej szczęśliwa, byłam najlepszą mamą i żoną. Wreszcie mogłam poobserwować nowych ludzi, ich zwyczaje i to, jak się ubierają. Z mężem cały czas było dobrze, a nawet nasza relacja wskoczyła na wyższy poziom. Organizacja całego planu dnia i plany co do minuty sprawiły, że staliśmy się mistrzami. Ja zyskałam w jego oczach, on w moich.
I nic się nie psuło. Nie było żadnego kryzysu. Po prostu pewnego dnia zobaczyłam mężczyznę, który zawrócił mi w głowie dosłownie. Był dla mnie bardzo miły, poprosił o numer telefonu. Odmówiłam, chociaż z bólem serca. Wróciłam do domu i byłam wściekła. Widziałam mojego męża i czułam złość. Szukałam na siłę jakiś jego mankamentów. Musiałam się do czegoś przyczepić. Znaleźć w nim powód, żeby umówić się z tamtym. W nocy nie mogłam zasnąć, bo wyobrażałam sobie tego mężczyznę.
Minął miesiąc, a on znowu pojawił się w sklepie. Nogi mi się ugięły i dałam mu swój numer. Zaimponował mi, że chciał mnie o niego znowu poprosić.
– Kochanie, wychodzę ze znajomymi z pracy na piwo. Nie czekaj na mnie.
I tak to się wszystko zaczęło. Spacery, szybkie wyjście na ciastko po pracy. Pierwszy raz cieszyłam się, że mąż wyjeżdża w tygodniową delegację. Czułam ekscytację. Córkę oddałam na przechowanie dziadkom w weekend. Mój mąż niczego się nie domyślał. Tak bardzo mi ufał. Wtedy mnie to cieszyło, a teraz przygniata do ściany.
Weekend był cudowny. On wiedział, że mam rodzinę. Powtarzał, że zawsze mogę wszystko zmienić. Chyba się we mnie zakochał. Ja w nim też. Tak myślałam, dopóki nie wrócił mój mąż z delegacji. Miał stresującą pracę, a zawsze wracał uśmiechnięty. Córka dostawała szału na jego widok, ja zresztą też. Jak tak wtedy stanął w drzwiach i krzyknął: „Wróciłem”, to cholera poczułam, jakbym zdradziła całą moją rodzinę. Moją mamę, ojca, mojego męża i moją córkę, którą tak kocham. Zdradziłam wszystkich. Co z tego, że wydawało mi się, że kocham tamtego mężczyznę? Mojego męża kocham bardziej. Jak mogłam coś takiego mu zrobić? Co mam robić? Powiedzieć mu? Co ja do cholery zrobiłam.
Nie chciałam stracić męża. Kochałam tamtego mężczyznę. Czułam, że już jest za późno na cokolwiek. Czułam się jak dziecko, które zrobiło coś złego i boi przyznać się mamie. Boi się odrzucenia, a z drugiej strony woli nie mówić, bo chciałoby to powtórzyć. Popaprane. Nie róbcie tak nigdy.
Mąż wygrał. Nie wiem, czy przez wyrzuty sumienia, czy przez to, że zauważyłam, jak bardzo go kocham. Z kochankiem rozstałam się w zgodzie. Zrozumiał, co mnie też trochę ruszyło, a nawet zabolało. Nie dzwonił więcej. Tęskniłam. Przeszło mi szybciej, niż się tego spodziewałam.
Zastanawiasz się, co czuje osoba, która zdradziła? To nie jest tak, że to się robi z premedytacją. To boli, tak bardzo boli, że rozrywa Cię serce. Jeśli masz rodzinę, to czujesz, jakbyś ją zrujnowała, chociaż nikt o tym nie wie. Ale romans uzależnia. Kiedy znajdujesz coś, czego nigdy nie miałaś, to nawet jeśli jesteś szczęśliwa, to tego pragniesz. Chcesz spróbować. Od Ciebie zależy, czy spróbujesz zakazanego owocu, czy dasz sobie czas ochłonąć, bo to mija. Kochankowie mijają. Ale do cholery, jeśli chcesz spróbować, bo to silniejsze od ciebie, to zanim ugryziesz ten owoc, to bądź szczera z partnerem. Jemu się to należy. Rozstań się lub porozmawiaj. Nie ma gorszego uczucia niż bycie zdradzanym lub życie w niewiedzy. Kiedy patrzysz na partnera jak na miłość. Ale nie widzisz, co chowa po kieszeniach. Że pocałowała kogoś innego, że złapała za rękę, jak ciebie. Że poszła do łóżka.
Powiedziałam mężowi, bo miałam wyrzuty sumienia. Płakałam. Krzyczałam i się trzęsłam.
Zapytał mnie, czy było warto. Tylko tyle. Odpowiedziałam, że nie. Przeprosiłam.
Nie wystarczyło. Zrujnowałam rodzinę. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Mogłam rozegrać to inaczej. Nie zdradzajcie, nawet jeśli czujecie, że to nic takiego. Nie usprawiedliwiajcie to tym, że czegoś wam brakuje. A jeśli chcecie już to zrobić, to powiedźcie o tym, rozstańcie się. Czasami jednak wystarczy, że spojrzycie na swojego partnera tak bardzo uważnie, że stwierdzicie, że nie warto.
Przypominamy, że w dalszym ciągu możecie do nas wysyłać wiadomości na adres: historierodzicow@gmail.com. Gwarantujemy anonimowość.