single-image

Ukryta toksyczność w związku. Ciężko ją zdiagnozować, bo niszczy powoli.

Aleksandra Broda

O toksycznych partnerach powiedziało się naprawdę dużo. Wiemy, że to podcinanie skrzydeł, uszczypliwości, zdrady, nadmierna zazdrość, brak wsparcia. Toksyczni ludzie atakują na wiele sposobów. Rzadko jednak mówi się o tym, że bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w ogóle nasz partner, czy też partnerka to właśnie taka osoba.

Do napisania tych kilku ważnych słów zainspirowała mnie koleżanka, która dopiero po roku, odkąd rozstała się z partnerem, zrozumiała, że był on toksyczny. Pozwoliła, pokrótce opowiedzieć jej historię.

Wiecznie zmęczona. Zajęta domem i obowiązkami. Nawet nie miała czasu na chwilę odpoczynku. Kiedy skończyła pracę, musiała ugotować i posprzątać. Partner z tych wymagających, ale nie krzywdzących. Kochających, ale nie rozumiejących, że kobiety bywają zmęczone. Wiecznie sama, chociaż z partnerem spędzała znaczną część dnia. Ale była szczęśliwa. Nawet wtedy (i to dopiero zrozumiała właśnie po roku), kiedy nie mogła doprosić się o wspólne, romantyczne wyjście tylko we dwoje lub zwyczajny dzień „nicnierobienia”. Wtedy i mi wydawało się, że ona po prostu to lubi. Taki ma tryb życia – wiecznie na pełnych obrotach. I tutaj, podczas rozmowy, sama przyznała, że jej się też tak wydawało. W pewnym momencie była już tak zmęczona, zaniedbana i psychicznie wykończona, że wybuchła. Partner ją zostawił, nie starał się zrozumieć. Coś typu: „Nie podoba się, to idź!”.

Ona go kochała, źle zniosła rozstanie. Była gotowa znów powrócić do życia z partnerem, ale jednak powstrzymywało ją zmęczenie, jakaś, być może, wewnętrzna siła. Kiedy mi o tym opowiadała, naprawdę uwierzyłam, że nie było jej tak źle, jak jej się wydawało. Ale to, co powiedziała mi na samym końcu, dało mi mocno do zrozumienia i właśnie tym chcę się z Wami podzielić. Ona powiedziała, że już jej to przeszło. Już kilka miesięcy temu. I chociaż musiała się przeprowadzić, zmienić pracę, to odkryła, że ją to wszystko cieszy. Ona nigdy, do tej pory nie chodziła do kosmetyczki. Teraz ma czas, aby raz na trzy tygodnie zrobić hybrydę. Ona ma wolne weekendy, które wykorzystuje na wycieczki w góry. Powiedziała jasno, że teraz nikt nie dyktuje jej, nie wylicza, i nie oczekuje nic, ponad jej siły. I to wygrywa. I wiecie, co mi powiedziała na samo podsumowanie, kiedy to zaczęłam porównywać jej sytuację do bycia z toksycznym partnerem. Aaaa, aż mam ciary, kiedy to wspominam.

– Wiesz czemu połowa ludzi w związkach, żyje nieszczęśliwie? Bo nawet nie wiedzą, że to, co ich smuci, jest obok nich. Myślą, że tak wygląda życie. Mają swoje problemy, kłopoty, kredyty, obowiązki. I to wszystko zwalają na trudną sytuację życiową, zamiast spojrzeć na partnera i zastanowić się, czy przypadkiem to nie przez niego, jego ukrytą toksyczność.

I mnie to rozłożyło na łopatki, tyle w tym prawdy. Niezależnie od płci, każdy z nas może znaleźć się w związku, w którym druga osoba powoli wysysa z nas życie: nasze plany, marzenia, prawo do odpoczynku i szczęścia. Z tym że my możemy usprawiedliwiać to na każdym kroku. Winę przerzucać na pogodę, ciśnienie, kłopoty w pracy, finansowe, z dziećmi. Usprawiedliwiać naszego partnera, chociaż czujemy się źle. Znaleźć milion usprawiedliwień, chociaż problem jest obok, tuż obok nas. Toksyczność nie zawsze objawia się jasno i zrozumiale. Możemy czytać o niej wiele, a i tak nie dostrzeżemy problemu w naszym związku. Często jest sprytna, skrada nam serce, później całe życie, wyniszcza powoli, powolutku. Bardzo na to trzeba uważać.

Zobacz również

# Ku przestrodze
close slider
TWOJA HISTORIA KU PRZESTRODZE (4)