Spotkałam się już z wieloma opiniami na temat tego, że samotne mamy, singielki to zło wcielone i najgorsza „opcja”. Dzisiaj jest dzień singla. Z tej okazji przeszukałam dla Was internet, dotarłam do ciekawych, chociaż czasami przykrych wypowiedzi samotnych mam. Mamy singielki są piętnowane przez dużą część Społeczeństwa. Niezaradne, małokobiece, najwidoczniej nie potrafiły utrzymać przy sobie mężczyzny – z takimi opiniami spotykają się praktycznie codziennie. A co do powiedzenia na ten temat ma nasza czytelniczka Monika?
Cześć. Czy możesz opowiedzieć, jak zostałaś „matką singielką”?
Bardzo długo zastanawiałam się nad tym wszystkim. Byłam z partnerem 8 lat. Córka miała pięć lat, kiedy zdecydowałam się odejść. Dojrzewałam do tej decyzji przez prawie rok. Widzisz, niektórym się wydaje, że rozstanie rodziców jest łatwe. Tak może postępują mężczyźni. Kobieta odchodzi wtedy, kiedy jest już stuprocentowo pewna.
Partner wiedział, że chcesz odejść?
Tak. I nie robił z tym nic. Zero zaangażowania z jego strony, wszystko wypaliło się, ale ja chciałam naprawiać. On nie czuł takiej potrzeby. To ja zawsze dbałam o wszystko w związku i w domu, ale nigdy nie powiem, że był/jest złym ojcem. Po prostu u nas się wypaliło, znikło. Wszyscy mówili: „Naprawcie to. Macie córkę”. A ja płakałam z bezsilności, bo on NIE CHCIAŁ.
Czy możesz powiedzieć, czego nie chciał? Mówisz o wypaleniu, ale czym ono według Ciebie jest?
Wszystkie obowiązki domowe były na mojej głowie. Kiedy byłam chora, jemu nie chciało się nawet iść do apteki po leki. Próbowałam z nim rozmawiać, byłam miła, a on nie chciał mnie słuchać. Przestał chcieć się do mnie przytulać. Był czas, kiedy podważał każde moje zdanie. Jako kobieta czułam się bardzo źle ze sobą. Rutyna? To nie była rutyna. On po prostu przestał się mną interesować. Pewnego razu powiedziałam, że rozważam rozstanie. Liczyłam, że się obudzi. Ale on nie wierzył, że posunę się do takiego kroku.
A jednak się posunęłaś…
Cierpiałam strasznie. Nie mogłam zrozumieć, że stałam się dla niego taka obca i obrzydliwa. Podejrzewałam, że ma romans, ale nigdy mu tego nie udowodniłam. Nie jestem osobą, która sprawdza faceta. Ufałam mu. […] Zaczęłam rozmawiać z córką o tym, że być może się wyprowadzimy od taty, ale nic z tego nie rozumiała. Wpadałam w coraz większy dół. Rozstanie nigdy nie jest proste. To nie dzieje się z dnia na dzień. Walczysz do końca i tak ci szkoda twojego dziecka. Masz wrażenie, że je zawodzisz. Że zabierasz mu świat. Moja przyjaciółka jest psychologiem. Dała mi namiar na psychoterapeutę. Ten pomogł mi podjąć decyzję, a później skierował do psychologa dziecięcego. Obydwoje z partnerem poszliśmy do niego. Ja płakałam, liczyłam na to, że partner się otrząśnie. Mi naprawdę zależało na naprawieniu związku.
Psycholog pomógł wam w rozmowach z córką?
Tak! I to było najlepsze, co mogliśmy zrobić. Fachowym okiem powiedział, jak przygotowywać córkę na rozstanie i jak zorganizować opiekę. […] Rozstanie było praktycznie bezbolesne dla niej, ale być może wpływ miał na to jej młody wiek. Dzisiaj ma już 9 lat i jest przyzwyczajona do takiego stanu rzeczy. Dalej mam wyrzuty sumienia, że zrujnowałam jej rodzinę. Wszyscy rodzice po rozwodzie takie mają niezależnie, ile czasu upłynęło. Do końca życia, nawet jeśli wiesz, że to była najlepsza decyzja, będziesz miała wyrzuty sumienia, będzie cię coś gnębić, a i ludzie nie pozostaną ci dłużni.
Co masz na myśli?
No, że swoje się nasłucham, głównie od rodziny. Nie mogli pojąć, że skoro on nie pił i nie bił, odeszłam od niego i ZRUJNOWAŁAM RODZINĘ DZIECKU. Mieli gdzieś to, że przez tak długi czas walczyłam o jego zainteresowanie i codziennie umierała moja kobiecość. Dla nich liczyło się tylko dziecko, które teraz ma szczęśliwych rodziców. Gdyby nie psycholog, to ja bym dała się im przekonać, i być może teraz miałabym depresję, albo by mnie nie było. Ciężko jest żyć obok osoby, którą kochasz, a ta traktuje cię jak powietrze i daje do zrozumienia, że lepiej by było, gdybyś się nie odzywała. To niszczy bardzo, mnie wyczerpywało.
Poznałaś kogoś przez ten czas od rozstania?
Nie. […] Ludzie myślą, że jak odchodzisz od kogoś, to po to, aby znaleźć kogoś lepszego. Ja nie odeszłam, bo chciałam być szczęśliwa obok kogoś innego. Odeszłam, bo człowiek, którego kochałam, działał na moją psychikę bardzo niekorzystnie i codziennie łamał mi serce. Odkąd nie mieszkamy razem, nie muszę się starać, nie muszę prosić. Czuję się dobrze, szczęśliwa. Naprawdę odżyłam.
A mogę o niego spytać?
On zostanie niedługo znowu ojcem. Życzę mu jak najlepiej. Moja córka cały czas utrzymuje z nim kontakt, spędza dużo czasu, a my sami potrafiliśmy znaleźć wspólny język, aby się dogadać co do kwestii alimentów, szkoły córki. W tym wszystkim jednak pomógł nam psycholog, do którego cały czas mamy kontakt i w razie kiedy mamy jakieś wątpliwości, to radzimy się go. Ludzie nie korzystają z takich pomocy, a szkoda. Dobry psycholog może przejść przez to bez szkody dla dziecka: naturalnie i powoli. No i przede wszystkim patrzy obiektywnie. […] Jest mi trochę przykro, że nam nie wyszło. Na niektóre rzeczy nie mam wpływu. Ja się tylko założę, że wiele samotnych matek znajdzie w moich słowach cząstkę siebie. Nie jestem jedyna, którą własny partner nie chciał obdarzyć miłością, za to inną kobietę obdarzył bez problemu.
Dziękuję kochana za ten wywiad. Dużo zdrowia dla Ciebie i dla córki.
Dziękuję, jak coś to piszcie. Na koniec powiem tylko, a właściwie podsumuję. Matki, nie bądźcie z kimś na siłę. W takich związkach prędzej czy później ktoś ucierpi. Najgorzej jak będą to nasze niewinne dzieci, ale zawsze korzystajcie z porad psychologów, zwłaszcza, jak czegoś nie wiecie, nie jesteście pewne. A z tytułu matek singielek i obraźliwych uwag w swoją stronę, to się śmiejcie. Nikt nie wie, ile przeszłyście i jakie to było dla was trudne. Buziaki.