single-image

Dlaczego ofiary bronią swoich oprawców? I jak możemy im pomóc?

Aleksandra Broda

Kłótnia pomiędzy małżeństwem. On wyzywa ją od najgorszych, ona cichutko płacze. Nie może tego znieść, chce wyjść i się uspokoić. Może to sen? On jednak łapie ją za nadgarstek i zaczyna go wykręcać. Chciała, żeby ktoś ją uszczypnął, udowodnił, że to tylko jakiś koszmar. Tymczasem  miłość jej życia chce połamać jej ręce. Zatrzymać. Następnego dnia przeprasza. Mówi, że to się nie powtórzy. Przenosi jeszcze raz przez próg i przyrzeka miłość do końca. Ona wierzy. Kocha. Przecież każdy ma prawo do złości. 

On zdradził. Ona to odkryła. Chciała zrobić awanturę. Usłyszała, że to jej wina, że to przez nią stało się, co się stało. I że nie ma co roztrząsać, co płakać. Ona uwierzyła. Cały ciężar wzięła na siebie. Stała się lepsza. A on dalej ją zdradzał i wpędzał w kompleksy. 

– Przecież on Ciebie nie szanuje. Dlaczego z nim jesteś?

– Bo go kocham. On wcale nie jest taki zły. 

 

Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego kobiety bronią swoich oprawców? Dlaczego bronią mężczyzn, którzy nimi poniewierają, manipulują i oszukują? Nie próbują od nich uciekać, nawet kiedy mają dzieci? Dla zdrowo myślącego człowieka takie sytuacje wydają się nawet abstrakcyjne. Tymczasem jest to problem na szeroką skalę i wcale niełatwy. Ciężko do niego podejść nie bulwersując się ani trochę. Dlatego często po prostu pytamy: „Dlaczego nie zabrała dzieci i nie uciekła? Sama jest sobie winna. Pozwoliła na to!”.

 

Tymczasem istnieje wiele powodów, dla których kobiety zostają ze swoimi oprawcami. 

Syndrom sztokholmski polega na uzależnieniu się od swojego oprawcy i na odczuwaniu w stosunku do niego pozytywnych uczuć i emocji. Ofiary, które są poniżane, bite, a nawet gwałcone, zaczynają czuć więź pomiędzy sobą a swoim dręczycielem. W związkach syndrom sztokholmski, zwłaszcza na początku objawia się strachem i niechęcią do partnera-kata. Jeśli jednak kobiety nie odważą się odejść i zaczną usprawiedliwiać swoich partnerów, istnieje duże prawdopodobieństwo, że uzależnią się od nich i od ich kar. 

Strach o życie. Drugim powodem, dla którego kobiety nie chcą odchodzić od swoich oprawców, jest po prostu strach. Bardzo często słyszą, że dręczyciel je zabije i wtargnie na życie ich dzieci. Oprócz tego kobiety czują się na przegranej pozycji, ponieważ ktoś może im  po prostu nie uwierzyć. Jeśli kilka razy wzywały policję lub zgłaszały problemy do MOPS, a nie dostały żadnego wsparcia, rezygnują. Rezygnują, ponieważ każde wołanie o pomoc kończy się tylko gniewem ze strony oprawcy. Zaczyna być jeszcze bardziej agresywny.

Kobiety z czasem nie widzą innej drogi wyjścia. Zazwyczaj wpływ na to ma ich dzieciństwo i wpojone im  wtedy wzorce. Kobiety pochodzące z patologicznych rodzin, w których na porządku dziennym były awantury i alkohol, częściej wchodzą w niszczycielskie relacje. Nie znają innego środowiska, wolą zostać przy tym, co jest im znane. Nawet jeśli zmienią partnera, to właśnie na takiego, który „będzie się buntował”, pił, a z czasem zacznie bić i poniżać. 

 

Zniewolenie, uzależnienie, całkowita dezorientacja i cieszenie się z małych gestów oprawców. Z czasem kobiety po prostu cieszą się, kiedy dostaną pozwolenie na wyjście do sklepu, albo że tym razem nie zostaną pobite, czy zwyzywane. Cały czas wierzą, że ON się zmieni. Że koszmar się skończy. Całkowicie mieszane i sprzeczne ze sobą uczucia. Oto jak jedna osoba-kat jest w stanie zmanipulować kobietę. Kobietę, która ma szansę, ale o tym nie wie. 

 

Warto przyjrzeć się takim patologicznym związkom, aby móc w przyszłości w porę zareagować. Ponieważ z tego wszystkiego można wyjść, ale do tego niezbędna jest pomoc bliskich osób i specjalistów. Należy szerzyć świadomość wśród kobiet, które mogą jeszcze się obronić. I nie należy wpędzać je w poczucie winy, ale wyciągnąć pomocną dłoń. Jak trzeba, to nawet wyciągnąć z wielkiego bagna. Tyle się słyszy o tym, że policja nie reagowała. Co jakiś czas możemy usłyszeć, że zawiniły ośrodki, które miały pomóc. A może gdyby ludzie, zamiast uważać takie kobiety za wariatki, zaczęli im współczuć i pomagać? Chociaż wydaje się, że na pomoc jest już za późno, a one często bronią swoich oprawców, to psychologowie tłumaczą: Z UZALEŻNIENIA OD OPRAWCY MOŻNA SIĘ WYLECZYĆ. TRZEBA TO ZROBIĆ.

 

Niebieska Linia dla ofiar przemocy w rodzinie, a także dla ludzi, którzy widzą, że ktoś mógł paść ofiarą oprawcy: 800 120 002. Wystarczy zadzwonić, porozmawiać. W razie potrzeby Niebieska Linia poinformuje odpowiednie ośrodki, które fizycznie pomogą ofiarom.

REAGUJMY. 

 

Zobacz również

# Ku przestrodze
close slider
TWOJA HISTORIA KU PRZESTRODZE (4)