Wyobraź sobie, że Twoje dziecko idzie w przyszłym tygodniu do szkoły, w której uczniowie nie dostają ocen. Wyobraź sobie, że Twoje dziecko nie jest nazywane „gorszym uczniem” przez wzgląd na wyniki w nauce i żaden inny. Wyobraź sobie, że zamiast ciężkich i grubych podręczników szkolnych, dzieci dostają ciekawe materiały: pełne ilustracji, wartościowego tekstu.
Wyobraź sobie, że Twoje dziecko przychodzi po szkole do domu i nie musi wybierać, czy odrobi lekcje, czy też zdrzemnie się na chwilę. Wyobraź sobie, że Twoje dziecko nie musi odrabiać do wieczora zadań domowych, tylko może przeznaczyć ten czas na sport, rozwijanie swoich pasji. Brzmi jak edukacyjna utopia, prawda?
Tymczasem bardzo podobny system edukacji jest, chociażby w Krajach nordyckich. Te traktują każdego ucznia na równi, a wszelkie różnice wynikające z postępów w nauce, zazwyczaj nazywają po prostu odmiennymi inspiracjami i zdolnościami. Nie oznacza to jednak, że uczniowie nie mają obowiązków, a system szkolnictwa jest słaby. Wręcz przeciwnie. To tak w wielkim skrócie oczywiście. W tym momencie chciałam po prostu uświadomić, że taka edukacyjna utopia jest możliwa, tylko niekoniecznie w Polsce. Nad tym bardzo ubolewam, ponieważ to właśnie Kraje nordyckie zajmują czołowe miejsca względem Krajów najbardziej wykształconych.
Zadania domowe. Dlaczego nie mają sensu?
Myślę, że większość rodziców dopiero podczas nauki online zrozumiała, że uczniowie mają po prostu przechlapane względem zadań domowych. Zbyt duża ilość zadań domowych wśród uczniów to nie jest jednak problem powstały na przestrzeni roku. Od wielu lat, a może i od kilkunastu, nasze dzieci są po prostu atakowane przez różnego typu zadania domowe. Zadania zabierające bardzo cenny czas, który powinien być wykorzystany na rozwinięcie swoich pasji, dotlenienie, odpoczynek. Rodzice, kiedy wracają z pracy, zazwyczaj oddają się w wir obowiązkom domowym. Dzieci, które wracają ze szkoły, ponownie muszą oddawać się wirze obowiązków szkolnych. Czy to w jakiś sposób motywuje i zachęca? Oczywiście, że nie. Działa wręcz odwrotnie.
Mikołaj Marcela, nauczyciel akademicki i autor książki „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku” powołuje się na czteroletnie badania naukowców z Danii, które nie udowodniły, żeby prace domowe przynosiły jakiekolwiek rezultaty. Mało tego, badania te ukierunkowują, jakoby miały hamować postępy w nauce.
Tak naprawdę, zwłaszcza zbyt duża i przytłaczająca ilość prac domowych odwraca uwagę dziecka od myślenia abstrakcyjnego, krytycznego, obiektywnego. Dziecko przez 6 godzin w szkole uczy się rozumienia świata poprzez klucze, schematy. W domu, zamiast pielęgnować indywidualność, prawdziwy rozwój, powtarza to wszystko, niszcząc szansę na jakiekolwiek wyjście poza strefę. Umiejętność wyjścia poza strefę jest kluczowym elementem kompetencji przyszłości.
Oceny w szkole. Dlaczego nie mają sensu?
Cyfry stawiane na kartkówkach, pracach domowych, testach, a później lądujące w dzienniku, można by śmiało zastąpić czymś innym, chociażby opisem postępów – sugeruje w swojej książce Mikołaj Marcela. Nie jest to jednak model wykraczający poza rzeczywistość, ponieważ taki system znajdziemy właśnie, chociażby w finlandzkich szkołach w klasach od 1 do 4. Następnie postępy w nauce są już oceniane w skalach. Nie zmienia to jednak faktu, że oceny nie są traktowane jako kara, wręcz przeciwnie – jako sygnał, że należy się poprawić. Tutaj też chodzi o mentalność. Tak jak wspominałam wcześniej – w Krajach nordyckich nie ma czegoś takiego jak „gorszy” uczeń.
Czy oceny mogą stresować? Tak. W Polsce mamy bardzo duży odsetek uczniów, którzy boją się negatywnych ocen. Niektórzy polscy rodzice wciąż przywiązują uwagę nie do kompetencji dzieci i ich możliwości, nie do kierunków, w których są bardziej rozwinięci, lecz właśnie do ocen. Agnieszka Pączkowska, psycholog, w 2019 roku na łamach gazety Wyborczej trafnie stwierdziła, że „Dzieci traktowane są jak inwestycja. Stąd presja, że muszą się starać. A rodzice oczekują wyników i efektów. Zapominają, że liczy się też droga, a nie tylko cel”.
Oceny nie są miarodajne. Zazwyczaj pokazują tylko tyle, co dany uczeń był w stanie zapamiętać. Polski system edukacji nie potrzebuje analizy, własnej interpretacji dziecka i własnego punktu widzenia. Polski system edukacji nie przewidział zadawania pytań, wnikliwości. Polski system edukacji jest do wymiany.
Kto jest odpowiedzialny za zabójstwo ambicji dzieci?
Na koniec dodam, że uważam, że za śmierć ambicji dzieci odpowiedzialny jest system edukacji i nieświadomi tego zabójstwa rodzice.
Powyższy artykuł jest wynikiem mojego zdania, które pozwoliłam sobie wyrazić. Argumenty przytoczyłam z książki, do której wracam cały czas i która jest mi niesamowicie bliska. Bardzo serdecznie polecam Mikołaja Marcela i jego twórczość, a zwłaszcza książkę „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku”.
Źródła:
https://www.empik.com/jak-nie-spieprzyc-zycia-swojemu-dziecku-marcela-mikolaj,p1236293806,ksiazka-p
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,24618252,coraz-wiecej-samobojstw-wsrod-nastolatkow-powod-depresja.html