O przemocy ekonomicznej, jak i o uzależnieniach finansowych mówi się niewiele. Ofiary wstydzą się poruszać tego tematu i szukać pomocy. Niektórzy ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że taki problem w ogóle istnieje. Tymczasem kobiety w Polsce boją się odejść od mężów, ponieważ nie zarabiają swoich pieniędzy. Kobiety żyją w związkach, w których czują się źle tylko ze względu na to, że mają dach nad głową i możliwość wykarmienia dzieci.
Uzależnienie finansowe od męża to sytuacja, w której kobieta nie chce lub nie może podjąć pracy, a jej sytuacja ekonomiczna zależna jest tylko i wyłącznie od zarobków męża.
Przemoc ekonomiczna jest wtedy, kiedy partner wykorzystuje to, że kobieta nie zarabia pieniędzy. Wydziela pieniądze, często nie zaspokaja podstawowych potrzeb rodzinnych (np. nie daje odpowiedniej ilości pieniędzy na wyżywienie), szantażuje kobietę i domaga się różnych rzeczy w zamian za pieniądze. Bardzo często jest tak, że uniemożliwia kobiecie rozwój i zdobycie pracy.
W Polsce wiele kobiet decyduje się na urlop wychowawczy lub zostaje w domu, aby opiekować się dziećmi. I może być to całkowicie zrozumiałe, pod warunkiem, że wśród partnerów jest zaufanie, a decyzja została podjęta przez dwie strony. Anię poznaliśmy na grupie wsparcia dla ofiar przemocy. Dziękujemy, że mogliśmy przeprowadzić krótki wywiad.
Aniu, proszę, powiedz, jak wyglądało uzależnienie finansowe z Twojej strony?
Córkę urodziłam po liceum. Mąż był starszy ode mnie o 10 lat. Pracował i zarabiał dość dobrze, aby nas utrzymać. Niestety, ja nie zdążyłam przepracować ani jednego dnia, więc od początku ciąży byłam „skazana na niego”. Kiedy córka skończyła rok, postanowiliśmy, że czas na drugie dziecko. Zaszłam w ciążę bardzo szybko. Urodziłam synka.
To nie brzmi jak uzależnienie finansowe, tylko jak świadoma decyzja dwóch stron…
Wtedy też tak na to nie patrzyłam. Nie chciałam dawać córki do przedszkola. Zajmowałam się dwoma maluchami. […] Chciałam poczekać, aż córka pójdzie do zerówki i wtedy synka wysłać do przedszkola. Mąż się zgodził.
Daliście radę?
Tak, ale oddaliliśmy się od siebie znacznie. Usprawiedliwiam to tym, że mąż jest zmęczony. Starałam się dbać o niego, nie wymagałam wiele. Naprawdę byłam dobrą żoną. Zaszłam w ciąże szybko, ale rodzina była moim spełnieniem. Bardzo zaangażowałam się w to wszystko, odkryłam, że jestem świetną panią domu, gotowałam, bawiłam się z dziećmi. Mąż jednak chodził coraz bardziej naburmuszony. Zawsze dawał mi swoją kartę i kazał dysponować pieniędzmi. Wybierał sobie tylko część na paliwo. Później było odwrotnie, zostawiał sobie kartę, a mi wydzielał pieniądze. Podejrzewałam, że coś jest nie tak. Pewnego dnia zapytałam go, dlaczego tak postanowił. Odpowiedział, że powinnam się cieszyć, że nas utrzymuje.
Brzmi bardzo przykro. Jak rozwinęła się ta sytuacja?
Miałam dostęp do jego konta bankowego, więc weszłam na jego profil. Płacił kartą w kwiaciarni i w restauracjach. Byłam w szoku, wiedziałam, że mnie zdradza.
Jak wyglądała Twoja rozmowa z mężem po tym, czego się dowiedziałaś?
Nie rozmawiałam z nim o tym. Bałam się, że przyzna się do zdrady i to będzie dla niego powodem do rozstania ze mną. Nie wiedziałam, czy będzie chciał zabrać dzieci, czy zostawi mnie z nimi. Byłam pewna tylko jednego – nie miałam dobrego kontaktu z rodzicami ani żadnej dalszej rodziny. Nie miałam pracy. Miałam tylko dzieci, które muszą coś jeść i gdzie mieszkać. Postanowiłam to zignorować i zacząć dbać o niego, aby porzucił kochankę.
Nie myślałaś o tym, żeby spróbować znaleźć pracę, szukać gdzieś pomocy? Dla wielu kobiet zdrada to koniec związku…
Wiedziałam, że nie poradzę sobie sama z dziećmi. Musiałabym natychmiast znaleźć przedszkole, mieszkanie i pracę. Nie miałam odłożonego grosza. Bałam się, że mąż mi je zabierze, wygra w sądzie. Jedyne, o czym wtedy myślałam to o tym, co zrobić, aby mnie znów pokochał. Byłam w stanie zrobić wszystko i robiłam.
To znaczy? Co robiłaś i jak reagował na to mąż?
Wymyślałam nowe pozycje w łóżku, ubierałam najlepszą bieliznę. Uśmiechałam się do niego, próbowałam rozmawiać. Zafarbowałam włosy, zaczęłam się malować i ćwiczyć. Lepiej zapytać, czego nie robiłam. Im bardziej ja się angażowałam, tym bardziej on się ze mnie śmiał i traktował coraz gorzej. Nie chciał tego wszystkiego. A ja nie miałam już sił…
Wzięłaś sprawy w swoje ręce?
Nie. Pewnego dnia zażartował, że nie przyjdzie na kolację, bo spotyka się z kochanką. Poczułam się bardzo urażona, ale udawałam, że wiem, że to żart. Faktycznie nie przyszedł. Takie żarty zaczęły pojawiać się coraz częściej. […] Zapytałam go w końcu, czy naprawdę ma kochankę. Powiedział, że tak, ale to na razie nic nie zmienia, bo poczeka, aż znajdę sobie pracę i wtedy „wystawi mnie za drzwi”. Myślałam, że będzie kłamał, wypierał się.
Nie wierzę…
On w pewnym momencie zaczął ze mnie drwić. To była zła sytuacja. Wiedziałam, że ma kochankę, chciałam go zatrzymać. Myślałam nawet, aby go śledzić, a później porozmawiać z tą kobietą w osobności. Poprosić ją, aby dała nam spokój. Nie miałam nawet jak tego zrobić, bo opiekowałam się dziećmi. […] Bałam się, że zostaniemy na bruku. Przerażała mnie myśl, że nigdy nie pracowałam, nie miałam swoich pieniędzy. Byłam z nim tylko dlatego, że nie nie potrafiłam tego poskładać, zacząć na nowo. Zaczęłam się nim brzydzić. Śmierdział mi perfumami tej kobiety. Wydawało mi się, że złapał od niej teksty, które mówił dzieciom. W jego słowniku pojawiły się nowe słowa…
Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego on Cię nie zostawił?
To się wyjaśniło później. Kochał dzieci. Było mu szkoda tego wszystkiego… Wiedział, że mogę sobie nie poradzić. Porzucił mnie jednak, jak się dowiedział, że dzieci dostały się do przedszkola. Nawet przeprosił za to, że mnie tak traktował. Zostawił mi mieszkanie, ustaliliśmy alimenty. Pomógł znaleźć pracę. Był tak zakochany w swojej kochance, że zrobiłby dla niej wszystko. Gdyby nie to, że naprawdę kochał dzieci i kochankę, w życiu by mi nie pomógł.
A jednak wyżywał się na Tobie przez długi czas…
Tak. Wykorzystał moją słabość i zdeptał godność. Mógł to zrobić w lepszym stylu. Wolał jednak traktować mnie jak nic niewartą ścierkę. Czasami myślę sobie, że byłoby lepiej, gdyby zostawił mnie na bruku. Wyszedł jednak z tego jako „prawdziwy mężczyzna” według opinii sądu i kolegów. On – wykształcony, dobrze zarabiający. Ja – kura domowa bez pracy.
Dajesz sobie radę? Jak się czujesz?
Teraz? Tak. Mam alimenty, mieszkanie i pracę. Kocham swoje dzieci najbardziej, dają mi siły. Myślę, że gdyby mąż (chociaż powinnam mówić już były), nie zostawił mi mieszkania i nie pomógł ze znalezieniem pracy, byłoby mi ciężej. Często myślę o tych wszystkich kobietach, które nie mają innej możliwości, niż trwanie przy toksycznym mężu. Nie żałuję, że mam dzieci, nigdy tego nie robiłam. Żałuję jednak, że wcześniej nie wzięłam sprawy w swoje ręce. Przez długi czas dawałam sobą pomiatać, byleby mieć dach nad głową i pieniądze. Zdaję sobie sprawę z tego, że spotkam się z krytyką, ale dopiero kilka dni temu natknęłam się na ulotkę jakiejś kancelarii, która pomaga osobom uzależnionym finansowo. […] Zaczęłam szperać w internecie, okazało się, że ¼ polek żyje ze swoim partnerem tylko ze względu na pieniądze. Wtedy mi się wydawało, że jestem jedyna. Nie miałam pojęcia, że mogę szukać pomocy.
Życzę powodzenia. Wiele przeszłaś. Dziękujemy za rozmowę. Powiesz coś na koniec?
Kobiety, nie bójcie się szukać pomocy. Nie rezygnujcie ze swoich pasji i nauki, zawsze miejcie plan B. Mój mąż na początku małżeństwa był wspaniałym mężczyzną. Zabezpieczcie swoje dzieci i siebie na każdy możliwy sposób.