Wrzesień jest prawdziwą próbą również dla rodziców. Z jednej strony adaptacja, a z drugiej przeziębienia. Katary, kaszle i zapalenie górnych dróg oddechowych. Nie chodzi nawet o to, że dzieci przychodzą chore do przedszkola. Infekcja może rozwijać się w organizmie nawet trzy dni przed pierwszymi widocznymi objawami. Kontakt z zarazkami i nowymi bakteriami unoszącymi się w powietrzu, może doprowadzić do choroby dziecka. Pediatra kiedyś powiedział, że nie unikniemy tych katarów i kaszlów, tych zwolnień z pracy. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach. W tych miesiącach, w których dzieci mają styczność z czymś nowym. To nie znaczy jednak, że nie mamy wpływu na to, jak często dziecko będzie łapać te infekcje. Możemy im pomóc.
I to jest naturalne. I chociaż doprowadza do szewskiej pasji, uszczuplenia budżetu i przede wszystkim cierpienia dziecka, to ma to sens. Organizm dzieci musi nauczyć się walczyć z tym wszystkim. Dla jego dobra. By w końcu zdobyć tę odporność. Najdziwniejsze jest to, że infekcje łapią dzieci, które dotychczas praktycznie nigdy nie chorowały. I wiemy, jak z tym wszystkim czują się rodzice. Jednak to wszystko trzeba przetrwać. Obserwować, leczyć i się nie poddawać. Wiem, że to trudne, kiedy musimy iść do pracy. A tu znowu bach! – dziecko chore. Nie zdąży nawet zaadaptować się, a już katar, kaszel.
Na wzorową odporność nie ma recepty. Infekcje łapią dzieci hartowane, zdrowo żywione. Takie, które nigdy nie miały nawet antybiotyku. Tutaj cała rodzicielska logika odchodzi, nie pozostawia czasami złudzeń. Oprócz hartowania dzieci, zdrowej diety i przetrwania, jest jeszcze coś, co może w jakimś stopniu zniwelować ryzyko przeziębienia. Nazywa się to: „niby nic, a jednak może…”. I o tym wielu rodziców zapomina!
- Po przyjściu z przedszkola należy umyć dziecku dokładnie ręce i twarz. To tam jest bardzo dużo bakterii, które mogą przerodzić się w coś poważniejszego i się roznieść. To niby takie proste, a jednak wielu rodziców zabiera swoje dzieci na lody, nie myjąc tych rąk. Albo pozwala dziecku chwilę się pobawić, nim umyje ręce i twarz.
- Oczyszczanie nosa to coś, o czym nie wie znaczna część rodziców. Dziecku po przyjściu z przedszkola, powinno się pozwolić wydmuchać nos. Najpierw zatkać palcem jedną dziurkę, pozwolić wysmarkać się, a później – drugą. Nigdy nie pozwalajmy dzieciom smarkać obu dziurek jednocześnie. Nos można również nawilżyć i oczyścić wodą morską lub solą fizjologiczną. Żadnymi kroplami do nosa! Tylko zwykłymi, naturalnymi roztworami.
- Po trzecie, gdy dziecko złapie kaszel lub katar, nie można robić z niego obłożnie chorego, jeśli jego samopoczucie jest dobre. Nie należy faszerować lekami na gorączkę „na zaś” i zamykać okien w mieszkaniu z tego powodu. Z własnego doświadczenia wiem, że rodzice często panikują, nie pozwalając organizmowi dziecka na walkę z chorobą. Dziecko nie powinno iść do przedszkola, ale rodzice nie mogą rezygnować ze spacerów, gdy nie ma gorączki. Powinni odwiedzić zaufanego i dobrego pediatrę, który powie, co i jak. Oczywiście, że pojawią obawy, że dziecko nie zdąży się zaadoptować i nie będzie miało chęci wrócić do przedszkola. I sami opiekunowie zostają w kiepskim położeniu, bo mieli już plany, pracę. Naładowanie dziecka lekami, suplementami, bez zaleceń mądrego lekarza, nic nie da. Infekcje będą wracać częściej, ze zdwojoną siłą. A organizm dziecka może się uodpornić.
Te trzy wyżej wymienione rzeczy mogą pomóc przedszkolakowi w walce z bakteriami i zarazkami. Zasady higieny są tutaj podstawą. Na pewno te nawyki ograniczą ilość infekcji, ale tutaj nie ma złotego środka. Hartujcie swoje dzieci, dbajcie o dietę i przede wszystkim – przetrwajcie.