Czyli do mam, które uwięziły się w klatce, bo myślą, że muszą skupić się tylko na dzieciach.
Nie wszystkie kobiety są takie same. Banał, prawda? A matki też różnią się od siebie znacznie. Jedne czują się spełnione do szpiku kości, a pozytywne emocje ogarniają ich całe ciało, umysł. Każde macierzyńskie zadanie wykonują z wielką chęcią, a wieczorami delektują się spokojem i błogą ciszą. Inne z kolei szukają odskoczni, cenią sobie całkowitą prywatność, a dzieci, chociaż są priorytetem, nie zostały jedynym celem w życiu.
Brzmi trochę smutno, prawda? A wcale tak nie jest. Tylko żyjemy w przekonaniu, że musimy być wiecznie zadowolone. Tak się utarło, że matka już wielu rzeczy nie powinna. I tak już jest, że jak kobieta przyzna się, że jest zmęczona, że chciałaby się wyrwać, to jest skreślona. Przez większość, nie przez wszystkich na szczęście.
Rodzina jest priorytetem. Dzieci powinny być priorytetem. Dzieci powinny wychowywać się w miłości i spokoju. Ale czy to oznacza, że kobieta ma się w tym wszystkim zatracić, bo tak wypada? I czy w ogóle bycie kobietą i korzystanie z uroków życia, z góry przekreśla udane macierzyństwo? Czy skreśla możliwość dbania o dzieci? Nie. Tylko tak się przyjęło.
Uwięzione w klatce matki, które czują, że się duszą, ale nie mogą z niej wyjść. Bo nie można tak, bo tak nie wypada. Bo ludzie pomyślą, że jest złą matką. Mam tego dosyć. I wiem, że ty też masz tego dosyć. Mam dosyć tego, że dzisiaj ktoś dał nam prawo oceniania innych, tylko przez to, co zauważymy przypadkiem. Że wróciła do pracy ZBYT SZYBKO, że zapisała dziecko do żłobka a sama siedzi w domu, że wyszła, bawiła się, odpoczęła. O! I że pojechała na wakacje bez dzieci. To jest szczyt. Przykre? Nie. Przykre jest, kiedy kobieta nie pozwala sobie na pewne rzeczy, myśląc, że tak nie wypada. Bo każda z nas jest inna. I żadna kobieta-matka, nie zaniedbuje dzieci. Nie mówimy tutaj o żadnych patologicznych zachowaniach. Mówimy o matkach, które tulą swoje dzieci, POKAZUJĄ, że je kochają i dbają o nie. Ale do pełni szczęścia potrzeba im trochę więcej.
Jak nam dzisiaj łatwo przychodzi ocenianie innych. Nie do pomyślenia jest przez niektórych, że ktoś nie chce mieć w ogóle dzieci, albo chce poczekać. 40-latka w ciąży? Za stara na macierzyństwo, 20-latka w ciąży? Za młoda na dziecko! Nie chce być matką? Egoistka bez ambicji, bez konkretnych planów na przyszłość. Poświęciła się rodzinie? Głupia. Dzieci zaraz wyrosną. Chce się spełniać, oderwać czasami – głupia krowa, biedne dzieci.
Wydaje mi się, że wielu smutków dałoby się uniknąć, gdyby matki wzięły piłę i przecięły pręty klatki, w której siedzą. Klatki, w której zostały uwięzione przez to, że tak wypada, że nie można inaczej. A później, po wyjściu, zaczęły egzekwować swoje prawa i dążyć do całkowitego spełnienia. Macierzyństwo smakuje lepiej na słodko. A słodycz nie płynie tylko od dzieci, ale również od szczęśliwej, wypoczętej i spełnionej matki. Matki to dorosłe kobiety, które, żeby żyć, muszą czuć się kobietami. Muszą pozwalać sobie na sprawy przeznaczone tylko dla dorosłych, rozmawiać nie tylko o dzieciach, a kiedy trzeba – zrobić jakąś małą głupotę.
Nie zamykajcie się w klatkach, tylko dlatego, że tak się utarło. Oddychajcie. Znajdźcie czas dla siebie, dla innych dorosłych. Jeśli tego potrzebujecie – odpocznijcie. Nie żyjcie w przekonaniu, że Wam nie wypada, że musicie zająć się całkowicie dziećmi. Bawcie się, śmiejcie, wyodrębnijcie czas tylko dla siebie i cieszcie się rzeczami przeznaczonymi tylko dla dorosłych. Dla waszego JA. Wasze dzieci są szczęśliwe, jeśli pokazujecie, że je kochacie, przytulacie i rozmawiacie. Te wszystkie rzeczy się ze sobą nie wykluczają, a tworzą harmonię.