Dzieci potrzebują kreatywnych, rozwijających zabaw – to jest oczywiste. Nie mniej jednak w tej całej „nagonce” na kreatywność, rodzice często zapominają, co to słowo właściwie znaczy. I niestety, źle zinterpretowana wizja zabaw kreatywnych u dzieci i „trendu” na poświęcanie dzieciom każdej sekundy, sprawia jedynie, że dzieci wcale się nie uczą, a rodzice popadają w irytację. Bo o ile wymyślanie dzieciom zabaw i towarzyszenie im w nich, jest niezwykle cenne, to nie należy robić tego cały czas! Tutaj potrzebny jest złoty środek. Pomiędzy ignorowaniem dziecka a nadmierną troską i obecnością podczas każdej zabawy.
Poradniki o kreatywnych zabawkach i zabawach – w internecie jest ich naprawdę wiele. I bardzo dobrze. Niestety, kiedy rodzice są z każdej strony „atakowani” coraz to większą ilością propozycji, zaczynają myśleć, że powinni cały czas pracować z dzieckiem na „pełnych obrotach”. Później uświadamiają sobie, że właściwie kosztuje to ich naprawdę wiele, a beztroska zabawa zaczyna wychodzić bokiem. Nie każdy rodzic lubi bawić się z dzieckiem. To zazwyczaj wynika z tego, że jest po prostu wypalony. Z drugiej strony pojawiają się okropne wyrzuty sumienia. Że dziecko się nudzi i że nie robi nic ciekawego i kreatywnego. Tymczasem pozwalanie dzieciom na chwilę nudy i zabawę w samotności przynosi wiele dobrego.
Nuda jest potrzebna.
Przede wszystkim nuda pozwala odpocząć. A kiedy już się odpocznie i nadal nie ma się co robić – mózg człowieka, nawet tego najmniejszego, znajdzie mnóstwo rzeczy, które można porobić samemu. Dzieciom wystarczy pozwolić na to. Co się dzieje z dzieckiem, które bawi się samo? Przede wszystkim jego mózg zaczyna pracować na najwyższych obrotach, rozwija się jego kreatywność i może nauczyć sobie radzić z niektórymi rzeczami. Nikt nie podpowiada, nie sugeruje i się „nie wtrąca”. Dziecku wystarczy kilka minut, żeby znalazło się w swoim Świecie – użyło wyobraźni i ożywiło w nim swoje zabawki. To jest naprawdę potrzebne każdemu.
Samodzielna zabawa jest potrzebna.
Samodzielna zabawa i nudzenie się jest niezwykłą zdolnością, która swoje owoce przyniesie podczas zabawy z rówieśnikami, innymi dziećmi. Niestety, wielu rodziców popełnia ten błąd, że wtrąca się w jego zabawy z rówieśnikami – nie odstępuje go na krok. A dzieciom należy pozwalać na integrowanie się i naukę rozwiązywania spraw. Oczywiście, że trzeba im wskazywać drogę, mówić co wypada a co nie, ale nie należy mylić wychowywania z całkowitym kierowaniem. O tym mówił Jesper Juul.
„Moim zdaniem, największą stratą dzieci w ostatnim trzydziestoleciu jest fakt, że nie istnieje dla nich żadna przestrzeń wolna od dorosłych. Nie ma już drzewa na podwórku, gdzie mogłyby przebywać same. Dawniej dzieci kształtowały swoje kompetencje społeczne w zabawie i komunikacji z innym dziećmi. Takiej możliwości już prawie nie mają, bo nawet kiedy są razem, to dookoła stoją dorośli, którzy się do wszystkiego wtrącają. Na dodatek, często są oni tak romantycznie lub idealistycznie usposobieni, że nie tolerują żadnych konfliktów. Niewesoło jest być dzisiaj dzieckiem z tymi dorosłymi, którzy nie odstępują ich na krok. A przy tym zaczyna się w różnych środowiskach pedagogicznych mówić, że dzieci mają wielką potrzebę granic. To po prostu trudne do uwierzenia, bo życie dzieci nigdy nie było bardziej ograniczone niż teraz. Dorośli są przez cały dzień przy nich i je kontrolują”.
Zabawa z innymi dziećmi, bez ingerencji rodziców jest potrzebna.
Faktycznie, teraz nie ma praktycznie żadnych dzieci na podwórkach. Nie można usprawiedliwiać tego faktem, że jest niebezpiecznie. Kiedyś rodzice wymieniali się „pilnowaniem”. Polegało to na tym, że wybrany rodzic, albo dziadek, siadał na osiedlowej ławeczce i doglądał dzieciaków. Nie wtrącał się, nawet nie słuchał. Pilnował, aby dzieci nie wychodziły na ulicę. Teraz w ogóle ze święcą szukać dzieciaków, które bawią się patykami, grają w klasy i dzielą się jojo. Za to te dzieci siedzą w domu, mają zapas kreatywnych zabawek, a rodzice stają na głowie, w co się bawić, żeby wychować mądrego człowieka. Absurd.
Niektórzy rodzice wierzą w to, że powinni być obecni nawet podczas zabawy z rówieśnikami. Nie robią tego nawet z własnej woli, ale z tego obecnego „nacisku”. I o ile siedzenie z dwulatkiem w piaskownicy, robienie z nim babek i tłumaczenie, że nie powinien jeść piasku – jest w porządku. To chodzenie za pięciolatkiem, który daje jasne sygnały, że chciałby posiedzieć z kolegami, jest już po prostu przykre. Dziecko należy obserwować – jeśli woli pobawić się z rodzicem, to oczywiście. Jednak jeśli chce pobyć sam na sam z kolegami, to nie powinno być żadnych przeszkód. Dzieci powinny mieć możliwość samodzielnej nauki przez doświadczenie. Dzieci można pilnować, siedząc na ławce lub zachowując „bezpieczną odległość”. Nic więcej.
Najgorsze trzy mity związane z wychowywaniem dzieci?
*Dziecko nie może się nudzić.
*Dziecko nie powinno bawić się samodzielnie.
*Dziecko należy ciągle kontrolować.
Te mity zostały tak wcielone w życie niektórych rodziców, że doprowadzają ich czasami do irytacji i zagubienia. Natomiast dzieciom zabierają możliwość uczenia się samodzielności, wydobywania z siebie kreatywności i przede wszystkim – nauki funkcjonowania w grupie.