O osobie samotnie wychowującej dziecko mówimy wtedy, kiedy drugi rodzic został pozbawiony praw rodzicielskich, zmarł lub odsiaduje wyrok. To jest definicja prawna. A jak nazwać te matki, które wychowują dzieci np. pięć dni w tygodniu, ponieważ weekend spędzają z tatą? Albo takie, które nie nie mają wyłącznej opieki, a ojcowie nie poczuwają się do odpowiedzialności? To też jest w pewien sposób samotne wychowanie dzieci. Nieważnie, jak rodzice się starają, aby dziecko miało „oboje rodziców”. Zawsze większy „ciężar” spoczywa na matce.
Samotne matki boją się mówić o tym, że im czasami źle i że się martwią. Dlaczego? Ponieważ nie raz spotykają się z krytyką, która nijak ma się do wsparcia: „Przestań narzekać. Weź się w garść. Ja dałam radę bez problemu” – czytamy kolejny, podobny komentarz na Facebookowej grupie. Dla matek brakuje wsparcia już od samego początku ich samotnego rodzicielstwa. I prawda jest taka, że większość kobiet czuje się zagubione, boi się i ledwo wiąże koniec z końcem. Na pewno jest tak na początku. Całkowita swoboda i pewność może przyjść dopiero po kilku latach.
Czym jest więc samotne macierzyństwo, jeśli dzieci mają kontakt ze swoim ojcem w weekendy? Tym, że dziecko trzeba przyszykować do żłobka, przedszkola lub szkoły ZAWSZE. Z tym że przed pracą należy odwieźć dzieci, a później martwić się, czy zdąży się je odebrać. Później są lekcje, wspólny czas i kolacja. To do mamy zadzwoni nauczycielka, gdy dziecko źle się poczuje i to matka będzie musiała je odebrać, ryzykując swoje stanowisko. To mama będzie wysłuchiwać od dzieci, co by one nie chciały, bo to one z nią mieszkają. To samotna mama wstaje w nocy albo w ogóle nie śpi, aby przytrzymać dziecku miskę. Wychowywanie dzieci polega na ciągłym wpajaniu im wartości i bycia z nimi nawet wtedy, kiedy są zmęczone, złe i marudne. Nie da się tego zrobić w ciągu dwóch dni w tygodniu, zwłaszcza jeśli ojciec nie będzie przywiązywał do tego uwagi. Niektóre dzieci traktują weekend z ojcem jak wakacje: beztroska zabawa, jedzenie słodyczy i brak zakazów. Oczywiście, nie zawsze tak jest. Ojciec, który nie mieszka ze swoimi dziećmi i zależy mu na jak najlepiej spędzonym z nimi czasie, powinien również wpajać im wartości i szanować zasady. To większości ojcom się udaje, więc bardzo się cieszymy.
Kolejną sprawą są alimenty. Przeciętne alimenty po wspólnym uzgodnieniu wynoszą 500 zł. Nie mniej jednak ustalane przez sąd wynoszą 300 zł. Często są pobierane z funduszu alimentacyjnego. Rzadko kiedy zdarza się tak, że alimenty, które dostaje samotna matka, przekraczają 700 zł. Weźmy pod uwagę fakt, że nie każda matka może pozwolić sobie na pracę za zarobki wyższe niż 3000 zł netto. Często wiąże się to z godzinami pracy, ponieważ dostosowuje swoją pracę do dzieci. Niekiedy nie ma po prostu doświadczenia i odpowiedniego wykształcenia. A nawet jeśli ma, to nie może znaleźć odpowiedniej pracy. Koło życia. Nieważne, ponieważ tylko nieliczni wiedzą, ile tak naprawdę kosztuje utrzymanie dziecka, zwłaszcza przy dzisiejszych cenach. Wraz z większą świadomością o zdrowym odżywianiu, wrastają również ceny. I chociaż nie wynikają wcale z tego faktu, są widoczne.
Co robi mama, która „oddaje” dzieci na weekendy? Albo pracuje dorywczo, albo ogarnia mieszkanie. Stara się odpocząć, chociaż wtedy, kiedy potrzebuje odpoczynku, np. we wtorek – jest to nieosiągalne. No i tęskni. Martwi się. Jak każdy. Inaczej trochę wygląda to w przypadku, w którym samotna mama związała się z nowym partnerem. Jeśli z nim mieszka – jest łatwiej. Ale…
Samotne matki często boją się zaufać mężczyznom. Z bagażami doświadczeń i z kolejnymi wiadomościami o psychopatach, po prostu boją się o dzieci. Nawet jeśli już komuś zaufają, to etap zapoznawania z nowym partnerem jest trudny, ciężki.
Większość psychologów ostrzega, że sprawowanie opieki naprzemiennej może odbić się na zdrowiu psychicznym dzieci. To dlatego większość rodziców stara się podzielić opiekę. Zazwyczaj wygląda ona tak, że ojciec zabiera dzieci na weekendy. Dzieci mają wtedy stały rytm, którego potrzebują. Jeśli rodzice potrafią porozumieć się między sobą i przede wszystkim chcą, mogą nawet podzielić się obowiązkami w tygodniu i łożyć na dzieci po tyle samo pieniędzy. W Polsce w większości przypadków jednak nie ma porozumień. Samotne mamy, chociaż w świetle prawa może i nie, są samotnymi matkami. I mają ciężej. Tego nie można ukrywać. Dlatego, jeśli znasz jakąś samotną mamę, weź spróbuj ją zrozumieć. A jeśli widzisz post osoby, która dopiero oswaja się z samotnym rodzicielstwem, nieważne czy „prawnie” czy też nie – nie dołuj jej. Nie każdy ma tak dobrze. Podziel się swoim doświadczeniem, zainspiruj, wskaż drogę.