Co jest najgorsze w przemocy psychicznej? To, że jej nie widać i ciężko udowodnić. A jak piekło się już skończy, to zostają blizny w postaci lęku, braku poczucia własnej wartości i różnych zaburzeń. Zaburzeń, którzy inni uważają za arogancję, wrogość i ciężki charakter. Toksyczni ludzie są wszędzie. Najgorzej jednak jest wtedy, kiedy osoba toksyczna to któryś z Twoich rodziców. Tracisz wtedy grunt, który nie zdążył jeszcze nawet stwardnieć. Nauka odkrywania swojego „ja” odbywa się w zaciszu, a później te „ja” musisz chować. Albo co gorsza – wyprzeć się jego dla swojego dobra. Paradoks.
Toksyczni rodzice
Toksyczny ojciec to zjawisko, o którym rzadko się mówi, a ofiary tej toksyczności przeważnie do końca życia o tym nie mówią. Dlaczego? Ponieważ zazwyczaj nie ma na nią DOWODÓW. Pozostaje tylko pustka w głowie, niekontrolowany gniew, a nawet często nienawiść, czy smutek. Bo ani ja, ani ty nie zasłużyliśmy, żeby ktokolwiek nas tak traktował. Aby osoba, która nas stworzyła, codziennie tłamsiła w nas dosłownie WSZYSTKO. Dla swoich chorych fantazji, dla swoich niespełnionych marzeń i ambicji, oraz dla kontrolowania drugiego człowieka w każdej sytuacji życiowej. No i przeważnie toksyczny ojciec niszczy również swoją żonę, partnerkę. O tym też się rzadko mówi.
Była sobie dziewczynka.
Malowała, odkąd pamięta. Wyrażała siebie, czasami szukała pomocy i dawała jakieś tam sygnały ostrzegawcze, które nigdy do nikogo nie docierały.
– Malujesz małpy – Słyszała nieustannie.
– Nie dam Ci na farby, bo znowu będziesz malowała małpy – Znów to samo.
Więc kiedyś namalowała najsłodszy rysunek z całej swojej kolekcji. Jakaś tam postać siedziała nad stawem, a na niebie widniała piękna, długa tęcza. Żeby tata tylko pochwalił i dostrzegł jej pasję.
Ale to był małpi gaj, a nie jakiś tam krajobraz. Cholera.
Kiedyś też chciała śpiewać, ale fałszowała. No i jej nie pasowało, miała wziąć się za swoją przyszłość, przestać bazgrać te małpy, fałszować i szukać swoich pasji.
Bo miała być albo adwokatem, albo pracownikiem banku (koniecznie na wysokim stanowisku).
Więc całe dzieciństwo była podjudzania i prowokowana do kłótni, bo przecież adwokat ma być wygadany, a jak już odpyskowała na głupie zaczepki, to za to obrywała. Logika.
A wyprowadzić z równowagi było ją łatwo. I często też płakała. Miała dosyć. Niby nic się nie działo, a jednak czuła się jak śmieć.
Latem ubrała krótkie spodenki. Takie przed kolano. Nie mogła wyjść z nich domu, bo usłyszała, że wygląda jak pani spod latarni.
Kiedy trochę podrosła, zaczęła dojrzewać, nie mogła już tak o, wychodzić na miasto, by spotkać się z przyjaciółmi. Nie mogła mieć przede wszystkim kolegów. Więc koledzy po szkole odprowadzali ją tylko do pewnego punktu, dalej szła sama.
Na czym polega rozmowa z ojcem? O czym rozmawia ojciec z dojrzewającym dzieckiem, oprócz tematów ściśle szkolnych? Słyszała tylko od koleżanek. Bo jeśli ojciec zabierał głos w jej sprawie, to albo chodziło o wyzwiska, albo o to, żeby została tą adwokatką. Żeby została KIMŚ. Bo tylko pieniądz, pieniądz się w życiu liczy. I wygadany język, za który wciąż obrywała.
Albo mówisz ojcu to, co chce usłyszeć, albo go ignorujesz, bądź zmyślasz. Łapiesz pamiętnik, zapisujesz w nim wszystko, co Ci leży na sercu, a później chowasz tak głęboko, że sama zapominasz, gdzie jest. Kiedyś napisała:
Chciałabym, żeby tata umarł.
Ale tata nie umierał. Pił codziennie rano kawę, palił jedną fajkę za drugą i wyklinał pod nosem. Że ich wszystkich nienawidzi. Że nikt nie jest mu wdzięczny. I że im wszystkim zęby powybija, bo wszyscy go zdradzają i okłamują.
– Czekaj ty! Uderzę Cię tak mocno, że wszystkie zęby powybijam i będziesz ścierała krew z podłogi.
Jej tata nie oglądał horrorów, a mówił zawsze tak, jakby już kiedyś to widział. Jakby naprawdę chciał to zrobić. Może się bał? Bo zawsze były tylko liście w twarz albo lanie pasem po dupie.
Wszyscy się bali. Chodzili jak w zegarku, a gdy taty nie było, obiecywali sobie, że to wszystko się skończy i trzymali się razem.
A koniec był już blisko.
Kiedy dziewczynka miała ok. 16 lat, wiedziała już, że jej rodzina nie jest z tym wszystkim sama. Ojciec też zaczął bać się cokolwiek powiedzieć, czy też zrobić. I może nie nie było to najlepsze rozwiązanie, ale jedynie wtedy możliwe.
– Idę po pas! Czekaj tu! Ku*wo jedna.
– Jak mnie tkniesz, to ja Cię tknę i moi znajomi. Zgłoszę też, gdzie trzeba.
I powoli zaczęło się kończyć. Koszmar zaczął kończyć się od momentu, w którym ona stała się silna, a przynajmniej próbowała być. I wtedy wszyscy domownicy poczuli się pewniej. I każdy zaczął się sprzeciwiać. Rok później, ojca już nie było. Kontakt się urwał. Poszedł sobie, chociaż do tej pory ma koszmary, że on wraca. Ulga z powodu straty ojca do dzisiaj jest jej znana. Chociaż minęło już sporo lat. Wszyscy zaczęli oddychać. I nadrabiać zaległości.
– Dlaczego Marek się wyprowadził? Przecież takim dobrym był ojcem!
– No właśnie. Wcale nie był.
Ale tego nikt nie widział, bo kiedy przychodzili goście, to grał idealnego ojca, męża. A oni? Nawet kiedy próbowali dać jakieś sygnały, to i tak były zagłuszane.
Nawet jeśli ona wtedy namalowałaby wielki napis: HELP na ścianie, to wszyscy by uznali to za przejaw buntu, a nie wołanie o pomoc.
Toksycznym ludziom nie da się pomóc, chyba że sami tego chcą. Problem polega jednak na tym, że oni widzą w sobie kogoś bez wad i jedynego postępującego słusznie. Rodziny, które wśród „najbliższych” mają taką osobę, z którą codzienność jest utrapieniem, boją się szukać pomocy. Codziennie są manipulowane, stłamszane i obdzierane z resztek godności. Bo jeśli kilka razy dziennie słyszałbyś, że jesteś dzi*wką, z ust osoby, która miała Cię kochać – zapewne byś zgłupiała. I się bała, że faktycznie powybija Ci zęby i zamknie na klucz.
Jaka ta dziewczynka (a właściwie dorosła już kobieta) jest teraz? Szczęśliwa, ale każdy dzień jest walką. Codziennie, od nowa walczy z demonami przeszłości, chociaż niektórym wydaje się, że już dawno zapomniała. Jest mniej ufna. Widzi w większości ludzi potencjalnego kata i mordercę. I walczy o to, żeby już nigdy nikt nie wmówił jej, że maluje małpy, czy jest do niczego, chociaż malować przestała. Czasami jest pewna siebie, ale ma dni, że czuje się do niczego. Czasami wszystko ją przytłacza. Inni myślą, że to taki charakter, ale ona wie, że to blizna z przeszłości.
Nie każdy, to wydaje się w porządku, taki jest. Ludzie, których spotykasz na co dzień, być może doświadczyli przemocy psychicznej, a ty mówisz, że mają ciężki charakter. A ty być może hejtujesz ich w internecie, czy też w pracy.
I być może Twoje dziecko ma w klasie koleżankę lub kolegę, którzy cierpią tak potężnie, a nie wiedzą, co mają zrobić. Przyjrzyj się, zainteresuj – to nic nie kosztuje.