Presja społeczna to termin, który mówi o narzucanych przez społeczeństwo obowiązkach, a także wzorcach. Począwszy od zmuszenia do myśli, że każda kobieta powinna wyjść za mąż i mieć dzieci, na wyglądzie i ogólnym obrazie matki-polki kończąc. Oczywiście, presja społeczna dotyka ludzi w każdym wieku i na wszelakie sposoby. Coś, z czego nie zdajemy być może sobie sprawy, niszczy nasze życie i nie pozwala podejmować decyzji, które dla nas są najlepsze. Przysłowiowe: „Tak wypada”, podświadomie koduje się jako: „Tak musi być”.
Dzisiaj nie będzie już więcej terminów, ale historia życiem pisana. Jeśli rozumiesz jej sens, doświadczasz lub doświadczyłaś podobnych rzeczy, albo zależy Ci na tym, aby ktoś z Twoich znajomych miał świadomość, udostępnisz, skomentuj.
Jak każde praktycznie dziecko i ona przyszła na świat z wielkim płaczem. Jak każde dziecko, dorastała w swoim tempie, ale w wieku ok. 3 lat zaczęła słyszeć, że coś z nią nie w porządku. „Dziewczynki nie powinny się tak głośno zachowywać!” – słyszała. I zazdrościła swoim kolegom, którzy ten przywilej mieli. Chociaż z drugiej strony czasami im współczuła, kiedy jeden z nich rozciął sobie kolano, a od ojca usłyszał: „Chłopaki nie płaczą. Weź, nie rycz”.
– Wiesz, mamo. Ja w przyszłości chciałabym mieć firmę budowlaną. – zainteresowana klockami lego, nie mogła zasnąć, dopóki nie dokończyła nowej budowli. – Dziewczynkom nie wypada mieć takich marzeń! – słyszała od najbliższych osób.
Na maturę chciała ubrać spodnie, aby było jej wygodnie, no ale wypadało ubrać spódniczkę. Po wynikach z matury poszła z koleżankami na piwo. – Kobiety nie mogą pić piwa! – krzyknęła jej matka, która „przyłapała” ją na ogródkach barowych.
– Nie składaj papierów na inżynierię budownictwa! Coś ty, powariowała? – usłyszała od swoich rodziców. – Zostaw to mężczyznom, zajmij się kobiecymi kierunkami!
[…]Minęły lata. Kobieta pracowała jako kierownik banku, chociaż nie czuła się w tym wszystkim dobrze. Praca ją nie satysfakcjonowała.
– Kochanie, kiedy weźmiecie ślub? – naciskali rodzice. – Wiesz, to nie wypada, że wy tak żyjecie bez ślubu. Ile to już… rok? Ludzie pytają.
Naciskali rodzice, ale i ona widziała, że już wszystkie znajome zmieniły nazwisko. Ona jednak czuła, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment. Po kilku miesiącach była jednak już mężatką, bo tak wypada.
– To kiedy doczekamy się wnuka? – pytali rodzice. Dalsza rodzina również nie szczędziła intymnych pytań. Z każdej strony czuła ogromną presję. Nie była zadowolona z pracy, wciąż nie była pewna dobrych zamiarów męża, chciała mieć dziecko, ale nie mogła zajść w ciążę. To było bardzo egoistyczne z jej strony, ale wierzyła, że dziecku da wszystko, czego potrzebuje.
Zaczęła leczyć się psychiatrycznie, ale nikomu o tym nie mówiła. To nie było coś, o czym można wspomnieć. Mąż zrobił się oschły i zaczął wymuszać na niej pewne rzeczy. Poddawała się, bo tak należało.
[…]– Zgłupiałaś? Co z tego, że Cię uderzył?! Poniosło go. Weź, się ogarnij, dziewczyno. Będziecie mieli dziecko! Co ludzie powiedzą? To niepoprawne! – krzyczeli na dorosłą kobietę rodzice.
Gotowała dla męża, sprzątała po nim. Nie oczekiwała od niego wsparcia, bo przecież tylko on pracował. Ona była na macierzyńskim. Szkoda tylko, że wartościowych chwil dla dziecka miała niewiele. Malowała się, przeszła na dietę. Uśmiechała się do innych, bo taka presja społeczeństwa. Rodzice byli dumni.
Chciała wrócić do pracy, ale według presji innych, najlepiej byłoby, gdyby co najmniej trzy lata posiedziała w domu. „Co o mnie ludzie powiedzą?” – myślała i zrezygnowała ze swoich marzeń.
Popadała w coraz większy dół emocjonalny, ale sił dodawało jej dziecko. Niewinna istota. Dziecko rosło szybko, więc i cztery lata minęły w okamgnieniu.
– Wiesz, mamo, co bym chciał w życiu robić? – zapytał kiedyś jej syn. – chciałbym być ogrodnikiem.
„Mężczyzna ogrodnikiem? Z tego da się wyżyć? Trzeba zakładać własną firmę! To wielka odpowiedzialność. Czy można w ogóle to studiować? Pewnie mu przejdzie!” – miała milion myśli w głowie.
– Kochanie, będę Cię wspierać. – powiedziała.
[…] Podczas kiedy inni odbierali dyplomy z uczelni, jej syn projektował najpiękniejsze ogrody, a jego prace widniały na łamach magazynów. Nie miał szczęścia w miłości, ale jego mama okazywała mu wsparcie. Dopiero w wieku 35 lat wziął ślub, a został ojcem w swoje 40 urodziny. Wychowała go tak, że każdego dnia czuł wdzięczność. Każdego dnia czuł, że ma wybór. Presję społeczną znał dobrze, ale nigdy nie dawał jej za wygraną. To zasługa jego mamy, która poddała się jej, ale wiedziała, że ona nie jest dobra.Chociaż ona do końca życia zmagała się z presją społeczną do tego stopnia, że nie wzięła rozwodu i umarła nieszczęśliwa (nie licząc radości, której przyniósł jej syn), ty masz trzy wyjścia:
1. Poddać się presji i narzucić ją swoim dzieciom.
2. Poddać się presji, ale odciąć od niej swoje dzieci.
3. Walczyć z nią i żyć pełnią życia, a tym wszystkim pozytywnie zarażać swoje dzieci.
Co wybierasz?