Ostatnio natknęłam się na jakąś myśl w internecie, że mężczyzna powinien znać na pamięć liczbę łyżek cukru wsypywanych do herbaty przez kobietę. Że powinien, obudzony w nocy, z marszu powiedzieć ile jego wybranka ma pieprzyków na brzuchu. Słuchać, mówić, że: „kocha” i nieustannie mówić komplementy. Ach, która by tak nie chciała?
Która z nas nie chciałaby dostawać kwiatów, częściej niż raz w roku? Która z nas nie chciałaby usłyszeć komplementu, który wbiłby nas w ziemię z wrażenia? Pewnie wszystkie, z tym że to wcale tak nie działa. Miłość nie zawsze musi być tak zawzięta, jak u Romea i Julii. Pożądanie dwóch osób niekoniecznie wygląda jak w 50 twarzach Greya. Romantyk niczym Gosling w Pamiętniku? Czy to naprawdę nam takie potrzebne?
A może ważne jest po prostu to, że ten jedyny, może nie od razu zobaczy, że marzniesz. Ale jak tylko mu o tym powiesz, od razu przyniesie koc.
Może zamiast pięciu zdań dziennie: „Kocham Cię”, wystarczy jedno przytulenie, które naprawdę przeniesie nas na chwilę do spokoju, harmonii i bezpieczeństwa?
Albo… Zamiast obdarowywania prezentami i ciągłego zaskakiwania, wystarczy jeden gest. Ciepła herbata przyniesiona do łóżka, jedno spojrzenie, rozmowa.
Może zamiast urozmaicania, bliskość, która na zawsze zapadnie nam w pamięci i będzie wywoływała dreszcze?
Ulubiony zapach drogich perfum wybranki? A co, jeśli wystarczy, zapach skóry? Czyli zapach, który faktycznie będzie znał na pamięć, a nie jakieś tam piżma i róże?
Czy słuchać ma zawsze? A może słucha, tylko też ma problemy, które zaprzątają mu głowę. A co, jeśli tak jak my, potrzebuje odpocząć?
A co by było, gdyby okazało się, że on kocha, ale zamiast mówić, okazuje to. Zawsze stara się pomóc, nawet w ekstremalnych sytuacjach. Dzieli obowiązki. Jego ramiona są zawsze otwarte. A co, jeśli miłość nie wygląda tak, jak na tych romantycznych filmach? Że nie żyjemy w pełnym złudnej ekscytacji reality show?
Nie „co”. Tylko tak jest. Tak właśnie wygląda miłość, kochane! <3