Coś się popsuło. Kiedy? Jak? Właściwie ciężko określić. Dwoje ludzi żyjących ze sobą, zaczęło żyć obok siebie. Kłótnie, brak zrozumienia i niechęć do partnera. „Po burzy zawsze wychodzi słońce” – łatwo powiedzieć, bo jeśli burze trwałyby cały czas, każdy chciałby zmienić klimat. Pomiędzy napięciem, rozżaleniem i samotnością – stoją dzieci. I nawet jeśli wydaje się, że nie widzą, nie słyszą – jest inaczej. Też cierpią.
„Dajcie spokój. Dzieci muszą mieć pełną rodzinę”
Nacisk na to, że dziecko musi mieć obydwoje rodziców przy sobie, jest bardzo duży. Wszędzie tylko idealne związki, nienaganni rodzice. Tematy samotnych matek, ojców i rozwodów nie są wygodne, przez co część rodziców żyje w przeraźliwie wielkim poczuciu winy. I chociaż psychologowie stawiają sprawę jasno: „Rozstanie rodziców nigdy nie jest dla dzieci łatwym przeżyciem i wiąże ze sobą poważne konsekwencje”, to niekiedy jest po prostu konieczne. Zwłaszcza wtedy, kiedy separacji nie można uniknąć: nie pomagają próby, wizyty u psychologów i seksuologów. Kiedy nie pomaga już nic, to najlepszym rozwiązaniem jest po prostu odejście.
Wszyscy cierpią
Odejście, które kosztuje więcej, niż człowiekowi żyjącemu w szczęśliwym związku może się wydawać. Bo to z jednej strony cierpienie matki, ojca, a z drugiej strony dzieci, które kochają swoich rodziców. Nie zawsze zdające sobie sprawę z tego, że rodzice się nienawidzą, duszą się ze sobą i są tylko „dla pozoru”. A z drugiej strony część z nich codziennie widzi łzy mamy, słyszy krzyki taty i zauważa, że rodzice wcale się nie kochają. Nawet na siebie nie patrzą. I tutaj nikt nie wie, co jest gorsze – wychowywanie dzieci w niepoprawnych, pełnych żalu relacjach matka-ojciec, czy pozbawienie dzieci obydwojga żyjących ze sobą rodziców. Tutaj nie można dobrze wybrać. Każdy wybór przyniesie konsekwencje. W jakim stopniu? To wszystko zależy. Niemniej jednak rozstanie często jest jedynym, słusznym wyjściem. Wyjściem, które zawsze w jakimś stopniu skrzywdzi dzieci i samych rodziców, którzy codziennie będą mieć wyrzuty sumienia. To strasznie trudne.
Życie ze sobą TYLKO ze względu na dzieci jest ryzykowne
Życie ze sobą tylko i wyłącznie ze względu „na dobro dzieci” jest bardzo ryzykowne. Ponieważ, im dłużej ludzie tkwią w toksycznym związku opartym tylko na wspólnym wychowywaniu dzieci, tym większe prawdopodobieństwo, że w końcu wszystko wybuchnie ze zdwojoną siłą. A kiedy dojdzie do tego wybuchu, ciężko będzie poskładać emocje i opanować swoją złość przy dzieciach. Wtedy dzieci właśnie ucierpią najbardziej. Kiedy zobaczą rodziców, którzy się wyzywają, krzyczą na siebie i wzajemnie pakują walizki. Wtedy poczują się odepchnięte, niekochane i nierozumiane.
Potrzeba miłości dorosłych ludzi
Rzadko kiedy rodzic po rozwodzie przyzna otwarcie, że chciałby być kochany. Że w związku czuł się samotnie i że teraz pragnie szczerego przytulenia, rozmowy i miłości. O tym boją się mówić ludzie, którzy poświęcili kilka lat życia na związek tylko dla „dobra dzieci”. Potrzeba miłości jest naturalna i nie należy się jej wstydzić. Ale rodzice boją się o tym mówić. Dlaczego? Ponieważ po pierwsze, zostaną nazwani egoistami, którzy nie myślą o dobru dzieci, a po drugie – sami mają wyrzuty sumienia, że postawili niewinne dzieci w takiej sytuacji. Zasypianie obok mężczyzny, który jest coraz bardziej obcy, po prostu boli. Patrzenie na kobietę, z którą nie można nauczyć się rozmawiać, wywołuje żal i tęsknotę. I to nie jest tak, że brak porozumienia to wina lenistwa. Niekiedy relacji nie da się po prostu uratować. I to od rodziców zależy, co zrobią z tym dalej. Czy będą „razem” dla „dobra” dzieci, czy spróbują jednak odetchnąć i ułożyć sobie życie na nowo?
W rozstaniu rodziców priorytetem powinno być bezpieczeństwo dzieci
Życie na nowo nie polega na tym, że dzieci przestaną mieć obydwoje rodziców. To w ich obowiązku leży pokazanie dzieciom i udowodnienie, że i tak nadal są RODZINĄ. Ten etap jest najtrudniejszy. Często trwa latami, ale przy wsparciu bliskich, a nawet psychologów, może przynieść wiele dobrego. Nie należy oczekiwać od dzieci, że od razu zrozumieją sytuację. Należy jednak zrobić wszystko, aby rozstanie było jak najmniej bolesne dla dzieci. Bez rzucania sobie kłód pod nogi, bez nerwów i żalu. W rozstaniu rodziców chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo dzieci.
Czy związek „dla dobra dzieci” ma sens?
Czy związek „dla dobra dzieci” ma sens? Nie. Jeśli dwoje ludzi, pomimo szczerych starań nie może ze sobą być, to nie ma sensu. Samotność odczuwa się jeszcze intensywniej, kiedy ma się obok osobę, z którą w ogóle nie powinno się czuć takich negatywnych emocji. Dzieci nie słuchają, one widzą. Chciałyby mieć pełną rodzinę – to jest pewne. Ale z pewnością czują napięcia i brak miłości pomiędzy rodzicami. To w przyszłości może mieć negatywny skutek na postrzeganie wzorca rodziny. Dzieci rodziców żyjących w toksycznych związkach częściej odczuwają złość i mają problemy ze zrozumieniem swoich uczuć.
Rozstanie rodziców zawsze jest trudne dla wszystkich. I jest to jeden z najcięższych etapów w ich życiu. Nie jest to jednak sytuacja tak trudna, żeby decydować się na życie „dla dobra dzieci”. Ponieważ często partnerzy nie zdają sobie sprawy, że bardziej krzywdzą, kiedy „udają”, że wszystko jest w porządku, niż wtedy, kiedy rozmawiają otwarcie.