Szybkie mamy czasy: szybkie jedzenie, szybkie randki, szybkie samochody, szybkie maseczki i szybkie kursy. Dzisiaj każdy chce wszystko szybko. Szybkość jest w modzie. Nasz rytm dnia i życia w ogóle nie zwalnia. Wręcz przeciwnie – codzienne nabieramy jeszcze większego rozpędu, ciesząc się tym, że wszystko robimy dosłownie z prędkością światła. Czy to ma jednak sens? W niektórych przypadkach na pewno. Problem jednak polega na tym, że nie potrafimy dobrze wykorzystywać tego oszczędzonego czasu.
Bo co z tego, że obiad zrobimy szybko, jak znowu nie zjemy go razem?
No co mi po tym, że nasze szybkie auta dowiozą nas do pracy w pięć minut, jak i tak te pięć minut nie wykorzystamy na rozmowę z dziećmi?
No co nam po tych szybkich pocałunkach, jak i tak nie mamy czasu spojrzeć sobie w oczy?
Niech szlag trafi szybkie, automatyczne odkurzacze, które odkurzają podłogę, która nie ma nawet czasu się pobrudzić. Bo nas w domu nie ma. Żyjemy w przechowalni, która nas chroni przed spaniem pod mostem, ale za żadne skarby nie może nas zatrzymać. Bo tak pędzimy.
Ale najbardziej to mi szkoda dzieci, które uczą się jak dorosnąć, a nie korzystają z przywilejów dzieciństwa.
– Mój Antoś to już jak miał rok, to nie wiedział, co to pieluszka!
– Muszę szybko oduczyć Hanię łażenia wszędzie z kocykiem.
– On jeszcze nie mówi? On jeszcze nie potrafi zawiązać sznurówek? On jeszcze moczy się w nocy?
Najgorsze są jednak słowa:
– Ile ty masz lat, żeby płakać?! Dlaczego ty się boisz, skoro masz już siedem lat?!
Dzieci też dzisiaj chce się „szybko odchować”. Chcemy mieć z nimi jak najmniej problemów, a nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jeśli jedne problemy znikną, to pojawią się i tak inne. Bo ta nasza szybkość nie pozwala trzeźwo i na spokojnie spojrzeć. I ta nasza prędkość czasami odbiera dzieciom dzieciństwo. Odbiera wiarę w siebie, narzucając ten paskudny rytm, od którego boli nas często głowa. A dzieci nie chodzą jak w zegarku i nie potrafią przyśpieszać czasu, jak robią to dorośli. Dzieci chcą być dziećmi i cieszyć się każdą chwilą. Nie usiądą na nocnik, kiedy będą miały kilka miesięcy i nie zaczną mówić „na zawołanie, bo już TEN CZAS”. Dzieci mają prawo się bać, nie panować nad emocjami i być poza tą gonitwą dorosłych. I my – dorośli powinniśmy nauczyć się zwalniać tempa – dla naszego samopoczucia i dla dobra swoich dzieci. I chociaż szybkość ma wiele zalet, to właśnie zwolnione tempo pozwala nam cieszyć się życiem, dostrzegać najważniejsze rzeczy i dbać o swoich bliskich.