Dzisiaj publikujemy list od naszej czytelniczki. Zobaczcie, co ciekawego ma nam do powiedzenia.
Zostałam mamą, mój mąż został ojcem (no naprawdę!). Zostaliśmy też niewolnikami, a przynajmniej takich próbowano z nas zrobić. Teraz jesteśmy na etapie udowodniania naokoło, że jesteśmy dobrymi rodzicami, jakkolwiek to absurdalnie brzmi. Cóż, życie w małej miejscowości, w której wszyscy się ze sobą znają, ma wiele minusów.
Synek miał pięć miesięcy. Moja starsza siostra zadeklarowała, że zostanie z nim wieczorem, a my mamy wrócić z randki, kiedy nasycimy się sobą. Randka cudowna. Pamiątkowe zdjęcie na Facebooka. Milion serduszek. Dwie wiadomości priv: „Gdzie ZOSTAWILIŚCIE Marcelka?” – wiadomość od znajomej, która mieszka kilka domów dalej. „Nie za wcześnie na wychodzenie bez dziecka?” – pyta teściowa.
Synek 12 miesięcy. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że wracam do pracy (na pół etatu, żeby nie było). Nie to, że jestem bizneswomen uzależniona od wspinania się po szczeblach kariery. Chociaż nawet jakby tak było, to co komu do tego? Coś w tym złego? Nieważne. Trzeba było zbierać hajsy na odremontowanie dachu, bo jeszcze trochę, i zacząłby przeciekać. „Jak kogoś nie stać na dobry dom, to się dziecka nie robi!” – czytam na jednych z fejsbukowych grup odpowiedź na moje pytanie. Pytanie brzmiało: „Czy któraś mama wróciła do pracy od razu po macierzyńskim? Jak to było?”. Albo coś w tym stylu. Zamiast się radzić, musiałam się tłumaczyć, a w efekcie zrobiono ze mnie nieodpowiedzialną matkę, która „zrobiła” dziecko, nim naprawiła dach.
Dwa lata później. Moje dziecię słodko śpi, a ZOSTAWIAM je z ojcem, a sama wsiadam do auta i jadę na siłownię. – A jakby się Twojemu synkowi coś teraz stało, to wiesz, droga do domu zajęłaby Ci 40 minut?! Przez ten czas mogłoby się wiele wydarzyć…- słowa koleżanki „dobra rada”. Odechciało mi się serio, tak naprawdę, serio żyć.
Dziecko moje najukochańsze pięć lat. Upalne wakacje. Moja mama chce je zabrać nad morze na dosłownie kilka dni. Akurat wybierali się z ojcem i chcieli nacieszyć się wnukiem. Teściowa obrażona, bo to nieodpowiedzialne i sama by się takiej opieki nie podjęła. Synek w siódmym niebie, spakowany, nim jeszcze podjęliśmy decyzję. Nieodpowiedzialna – powiedziała pod nosem kolejna znajoma, która od 10 lat „siedzi” z dziećmi w domu i wiecznie narzeka na wszystko. Wkurzyłam się. Czułam od niej bijącą zazdrość.
A gdzie synek?!!! – komentarz z masą wykrzykników od ciotki. Dodaliśmy wspólne zdjęcie z wycieczki do lasu. Oddalonego od naszego domu jakieś kilkanaście kilometrów…
Jak ja Wam mateczki współczuję, że doszło do tego, że musimy się tłumaczyć z tego, że robimy coś dla siebie, dla naszego związku. Jak ja nam wszystkim współczuję tego, że na każdym kroku jesteśmy piętnowane, bo robimy coś dla siebie tylko. Nikt nie patrzy na to, że jak robimy coś dla siebie to z myślą o naszych dzieciach, żeby miały mamę szczęśliwą, a nie matkę polkę umęczoną. Na każdym kroku wyzwiska, obrzucanie błotem, bo jak się rodzi dziecko, to kobieta zmienia się w MATKĘ, a kobieta idzie w odstawkę. Mówi to zła mama, nosiła i wychowuje, niezmiennie od lat dziecko w rodzicielstwie bliskości. Chociaż pewnie niektóre mi nie uwierzą, bo przecież poszłam do pracy i miałam czelność randkować z mężem, i poprawiać brzuch na siłowni.