Dzisiejsze czasy są tylko z pozoru łatwe. Niby mamy dostęp do wszystkiego, ale to nas gubi. Rynek pracy stoi otworem. Kiedy jednak wejdziemy do tego otworu, okazuje się często, że to pułapka. Nadgodziny, zła atmosfera, obowiązki wykraczające poza umowy. Nagle praca pożera znaczną część naszego życia. A kiedy chcemy z tego wszystkiego zrezygnować, okazuje się, że to nie jest wcale takie łatwe.
Bo kredyty, bo dzieci, bo rosnące ceny. I jeszcze ta inflacja. No i marzenia. Na ich spełnienie się przecież pracuje.
Pozorna równowaga
Próbujemy złapać tak ważną i popularną równowagę. Wierzymy w to, że ona nas uratuje. Pięć dni totalny rozgardiasz. Dwa dni odpoczynek. Pozorny, bo odpocząć od życia się nie da. Bo nawet podczas tych dwóch dni rozmyślamy, przejmujemy się, planujemy i wymyślamy scenariusze na następny tydzień.
Dzieci. Nasze kochane dzieci. Choćbyśmy im opowiadali najpiękniejsze bajki i choćbyśmy próbowali zamknąć im oczy i zatkać uszy, to ich nie oszukamy. One widzą, co się dzieje. One czują. Mają tak pięknie rozwinięte zmysły, które próbujemy zgasić i uśpić.
Podziw dla naszych dzieci
Czujemy pełny podziw, kiedy w ciągu sekundy, z małych dzieci zamieniają się w piosenkarki, tancerzów. Stary dywan traktują jako najlepszy parkiet i estradę. Wystarczy im kilka sekund, aby stać się prawdziwymi „gwiazdami”. Ruchy nie do taktu, wymyślanie słów piosenek, bo nie pamiętają tekstu. Dają radę. Wierzą, że to, co robią, jest naprawdę ekstra. Bawią się. Czują to wszystko. Są w tym na 100%.
Podziw dla naszych młodszych pociech. A dla nas smutek, że zatraciliśmy tę radość. Że coraz rzadziej potrafimy się dobrze bawić. Że z coraz większym trudem przychodzi nam beztroska. Smutek za to, że skupiamy się na naszych wadach, zamiast się dobrze bawić, po prostu.
Bo kredyty, bo zmęczenie, bo szara rzeczywistość. Bo ktoś musi być poważny.
A nasze starsze dzieci? Olewamy ich zmartwienia, bo nasze wydają się poważniejsze. Ich bunty traktujemy jako brak szacunku i albo dajemy czas na to, aby docenili nasze „poświęcenie”, albo zadajemy mnóstwo niepotrzebnych kar. I często nie dostrzegamy problemu w sobie, w nas samych.
Bo inflacja, bo zmęczenie, bo rachunki. To są prawdziwe zmartwienia, a nie żadne kompleksy czy problemy z rówieśnikami.
Jesteśmy zmęczeni
Tak nam życie mija w dzisiejszych czasach. Jesteśmy zapracowani i zmęczeni, po prostu. Jedni z nas czekają na cud, inni próbują się dostosować. Niezależnie od tego, większość z nas udaje, że wszystko jest w porządku. Inni z kolei nawet w to uwierzyli. Że tak ma być i jest naprawdę dobrze.
Ale tak nie jest. Przepracowanie, chroniczne zmęczenie, brak sił i perspektyw na lepsze jutro. To wszystko sprawia, że egzystujemy. To wszystko sprawia, że potrafimy przetrwać. Pytanie: Jak długo jeszcze?
Nie istnieje złota recepta na to wszystko. Jedyne, co możemy zrobić, to wzajemnie siebie wspierać. Przyznawać się przed sobą i przed innymi, że jest czasami/często źle. I szukać pomocy wśród specjalistów.
I odpuścić to, co nas niszczy. Poszukać innego rozwiązania. Chociaż to chyba najtrudniejsze wyzwanie.