Lato to cudowny czas, prawda? Dni są takie długie, że chce się żyć. Słońce sprzyja przeróżnym wycieczkom, spacerom. Gdzieś na początku września, w chaosie wyprawkowym, w natłoku pierwszych dni przedszkolnych i szkolnych, często zapominamy o pewnej rzeczy. Mianowicie chodzi o to, aby kontynuować spędzanie czasu na świeżym powietrzu.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wrzesień jest miesiącem adaptacji, powrotu do pracy, obowiązków szkolnych. Wrześniowa pogoda zazwyczaj jest też kapryśna: zimna i deszczowa. Prawdą jest, że nam się po prostu odechciewa. Na zakupy wybieramy się tramwajem, bądź autem, a powroty do domu ograniczamy do jak najkrótszej trasy. We wrześniu towarzyszy nam też rozdrażnienie, zmęczenie. To wszystko jednak nie musi być wcale spowodowane zmianą pogody, czy też trybu życia. To może być spowodowane ograniczeniem dostępu do powietrza. Ograniczeniem ruchu na świeżym powietrzu.
Sekret odporności skandynawskich dzieci i ich rodziców
Pewnie niejednokrotnie słyszałaś o tym, że skandynawskie dzieci chodzą do przedszkola z gilem i spędzają w przedszkolu znaczną część na świeżym powietrzu. Faktem jest, że dla większości przedszkoli i szkół, katar nie jest chorobą i powodem do opuszczania zajęć. Chciałabym jednak opowiedzieć o tym, jak to wygląda w Krajach skandynawskich względem właśnie aktywności na zewnątrz. Skandynawskie dzieci, zwłaszcza te przedszkolne, jedzą posiłki na podwórku, mogą do woli taplać się w kałużach, a młodsze pociechy mają drzemki na świeżym powietrzu.
Nie tylko placówki edukacyjne oferują takie cudowności. W mentalności członków Krajów skandynawskich zakorzenione jest to, że muszą i chcą spędzać jak najwięcej czasu na zewnątrz. Dla większości nie istnieje coś takiego jak „zła pogoda”. Weekendy spędzają na łonie natury – bez względu na to, czy jest silny wiatr, czy też deszcz.
Dlaczego uważam, że takie podejście jest naprawdę dobre? Uważam tak, ponieważ nie tylko jest prozdrowotne, lecz przede wszystkim nie odbiera radości z życia. Zaakceptowanie warunków pogodowych i dostosowanie się do nich zapewnia po prostu szczęście i uczy dzieci, że faktycznie – nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani ludzie. Nie wspominając już o tym, że jest to jeden z najlepszych sposobów budowania naturalnej odporności.
Po pracy i po szkole do domu, a później spać
Jesienno-zimowa aura sprawia, że my, Polacy, najchętniej zapadlibyśmy w zimowy sen. Powodem nie jest nawet nadmiar pracy i obowiązków, lecz właśnie brak chęci do wygospodarowania czasu na, chociażby spacer w środku tygodnia, czy weekendowy wyjazd pomimo ulewy. I pomimo tego, że dom jest naszym najbezpieczniejszym miejscem, to nie powinniśmy rezygnować z dotleniania się, spędzania czasu na świeżym powietrzu. Niestety, ale ofiarami naszego myślenia są nasze dzieci. Dzieci, które potrzebują powietrza, ruchu, zabawy i przygód. Bez względu na to, czy jest rok szkolny, czy też wakacje.
Zalety spędzenia jak największej ilości czasu na świeżym powietrzu
Badania udowadniają, że spacery nie tylko redukują poziom cholesterolu, lecz przede wszystkim dotleniają mózg. Spacery, niezależnie od pogody poprawiają krążenie, pracę serca, układu oddechowego. Spacery także polepszają samopoczucie i dodają sił!
Aktywność na świeżym powietrzu: niezależnie od rodzaju, odpręża dzieci, pomaga im poskładać myśli, zwiększa odporność, jak i buduje więź z bliskimi. Pamiętajmy, że dla dzieci nie jest ważna pogoda. Dzieci, niezależnie od wieku, potrzebują spacerować, chodzić, odwiedzać lasy, łąki i place zabaw. Nie tylko raz w tygodniu! Nie tylko podczas 40-minutowego „okienka” w przedszkolu, czy też w szkole.
Okres spacerów, wycieczek i przygód to nie tylko wakacje. Ten okres jest tak niesamowicie ważny, że powinien trwać przez cały rok. Pamiętajcie o tym.