Dzisiaj historia, w której główną bohaterką jest wysokowrażliwa kobieta i jej partner.
Zauważa na moim biurku książkę „Jak pokonać zmartwienia i poradzić sobie ze stresem”.
– Zabieram ją z powrotem, pewnie i tak nie przeczytałaś i nie przeczytasz.
– Nie no, zostaw, może kiedyś parę stron przerobię – mówię niepewnie.
Otwiera ją i zaczyna czytać na głos, obserwując moją obojętną reakcję.
– Gdyby to było takie proste, to każdy z nas by się tak zachowywał. Ja zrozumiałam, że taka jestem i dobrze się z tym czuję. To mój charakter. To ja. A ja siebie kocham – stwierdzam całkiem szczerze.
– Świetna wymówka – podsumowuje, zamykając głośno poradnik.
Czy mój charakter, moja empatia, przejmowanie się, złoszczenie, branie wszystkiego do siebie, jest wymówką? Czy to, że pokazuję wszelkie swoje emocje, czy to, że nie jestem obojętna na emocje innych, jest naprawdę tak złą cechą, że wymaga naprawy? Czy naprawdę jako zwykły, szary człowiek, nie mogę pozwolić sobie na chwile smutku, zwątpienia, krzyku i złości?
Czy ja muszę być urodzoną liderką, aby prowadzić firmę? Czy ja muszę być wszystkowiedzącą przyjaciółką, aby wspierać przyjaciół? Czy ja naprawdę muszę się ze wszystkim zgadzać, podejmować szybkie działania i nie analizować, aby być dobrą dziewczyną, narzeczoną, żoną? I czy naprawdę powinnam czuć się mniej piękna i kobieca ze względu na to, że wolę stać w cieniu, niźli wychodzić przed szereg?
Tak samo szczere moje załzawione oczy zobaczysz, jak szeroki uśmiech, kiedy cieszę się całą sobą. Tak szczere są moje obawy, jak i złość, o których twierdzisz, że są niepotrzebne.
Twoje luźne podejście do życia, Twoja empatia, która mieści się w Twoich normach, nie czynią Cię lepszym, ani właściwszym. Możesz być liderem, możesz chodzić z głową w chmurach i się nie przejmować. A ja mogę być tą, która współczuje, myśli, rozczula się i złości. I kto jest lepszy? Nikt. A wszyscy jesteśmy równi.
Dlatego, proszę Cię, zanim następnym razem podsuniesz pod nos książkę, która ma sprawić, że Kasia stanie się przebojową Natalią, zastanów się, kto z nas ma większy problem. Ja codziennie rozbieram się przed Tobą i pokazuję swoją wrażliwość, smutki, lęki, radości i szczęścia, a ty nie potrafisz mnie zaakceptować i nawet nie starasz się zrozumieć.