Dzisiaj publikujemy list od naszej czytelniczki.
Moja córka od urodzenia ma atopowe zapalenie skóry. Ma przeważnie zainfekowaną całą twarz, ręce i nogi. Nie da się tego nie zauważyć. Od maleńkości zwracała uwagę otoczenia. Młodsze dzieci jakoś nic sobie z tego nie robiły, ale dorośli perfidnie odsuwali swoje dzieci od mojej córeczki. Kiedy była mniejsza, w ogóle nie zwracała na to uwagi. Dopiero jak poszła do przedszkola, to zaczęły się większe problemy.
Niektórzy rodzice patrzyli się krzywo na nas, a niektórzy zabraniali dzieciakom bawić się z moją córką. Córeczka mówiła, że czuje się samotna w przedszkolu, że tylko kilkoro dzieci chce koło niej siedzieć. Czułam, że muszę coś zmienić i postanowiłam porozmawiać z dyrekcją przedszkola. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że wyprzedzili mnie inni rodzice i poskarżyli się, że przyprowadzam chore, nie wiadomo na co dziecko. Dyrekcja nie za bardzo chciała w ogóle tej sprawy wyjaśniać i postanowiliśmy z mężem, że przeniesiemy córkę do innego przedszkola, tym razem prywatnego, bo liczyliśmy, że będzie jakoś bardziej przyjazne. Tak się na szczęście okazało.
Moja córka kilka dni temu poszła do pierwszej klasy podstawówki, jej stan nic się nie zmienił, chociaż nauczyła się nie drapać i chociaż nie miała większych ran. I mamy powtórkę z rozrywki. Dzieci się z niej śmieją, omijają ją, ale na szczęście nie wszyscy. Znalazła już dwie fajne koleżanki, które jakoś dodają jej sił. Zdaję sobie sprawę, że to i tak jest za mało i że cała klasa powinna ją zaakceptować i nie drwić z niej, z jej choroby, bo wiem, że jak tych dwóch koleżanek nie będzie w klasie któregoś dnia, to będzie siedzieć sama i słuchać wyzwiska w swoją stronę. Jak zapisywałam córkę do szkoły, to mówiłam jej wychowawczyni i kadrze, że córka ma poważne AZS i żeby zwracali uwagę na to, czy nikt jej nie dokucza. Jak odbierałam dzisiaj córkę ze szkoły to zapytałam wychowawczyni, czy wszystko jest ok, a ta stwierdziła, że jak najbardziej i że nikt nie dokucza córce. Nie wiem, czy ta kobieta naprawdę nie zauważyła, że dzieci się śmieją z córki, czy po prostu chowa głowę w piasek i liczy na to, że dzieciakom przejdzie. Moja córka codziennie zdaje mi relację z każdej lekcji, chętnie się zwierza i widać, że jest jej przykro i że nie kłamie.
Tym razem nie będziemy zmieniać szkoły a zamierzamy rozmawiać do skutku z rodzicami i nauczycielami. Nie może być tak, że dziecko nieważne czy moje, czy twoje, zmienia szkoły przez brak akceptacji. My będziemy walczyć a wy drodzy rodzice porozmawiajcie z waszymi dziećmi i uświadamiajcie, że ludzie są różni i mogą naprawdę cierpieć a AZS to nie trąd, tylko niezaraźliwa choroba, przez którą cierpi dusza i ciało.