Nie jestem psychologiem. Jestem matką, która od marca pracuje z dzieckiem w domu. Własna działalność ma swoje minusy. Jednym z nich jest właśnie to, że we własnej firmie pracujesz praktycznie cały czas. Kiedy jesteś mamą, to serce Ci się kraje i rozrywa na kawałki zawsze wtedy, kiedy dziecko Cię o coś poprosi, a ty nie możesz odejść od komputera. A wiesz, że jeszcze 7 godzin przed Tobą. Myślę o tych wszystkich mamach, które znalazły się w podobnej sytuacji, chociaż nie muszą w domu pracować. Bo tak naprawdę wszystkim może trudno.
Naśmialiśmy się, naładowaliśmy pozytywną energią na samym początku. Ale już minęło trochę czasu, już trochę mamy chaos, bałagan. Pytanie tylko, co my z tym zrobimy?
Kreatywne zabawy, poświęcanie czasu, wspólne chwile. Kłopoty finansowe, utrzymanie firmy. Duszności i brak wolności. Co my z tym zrobimy?
Czy odnajdziemy spokój pośród rozsypanej mąki, lepiącej się podłogi i dzieci, które stawiają coraz wyżej poprzeczkę? I coraz bardziej nam żal tych wszystkich chwil, które „tracimy” na pracę, a moglibyśmy się razem pobawić. Moglibyśmy posprzątać. A z drugiej strony… przecież zaraz znowu zrobi się bałagan.
Wrzaski, krzyki. Rodzeństwo. A ty czytasz artykuł o tym, jak Twój czysty dom wpływa pozytywnie na Twoje samopoczucie. Ty czytasz o tym, jak odnaleźć spokój ducha za pomocą różnych technik.
Nie jesteś farciarą, która odnajduje się świetnie. Nie jesteś z tych mam, które chwalą się, jak im dobrze teraz. I nie potrafisz się do tego przyznać, bo Ci wstyd, albo może głupio.
Że u Ciebie suchy szampon, trochę kurzu. Zamiast kącika piękności, wieczorny kącik rozpaczy. Że kochasz te swoje dzieci najmocniej na świecie, ale za cholerę nie wiesz, jak im to pokazać, udowodnić, powiedzieć. W tym trudnym czasie.
Co my z tym zrobimy? Możemy czytać wypowiedzi ekspertów. Możemy karmić się nadzieją, że jak przerobimy już wszystkie techniki, to nam będzie lepiej. Nie mówię, że one nie działają. Mówię tylko o tym, że czasami trudno, żeby to wszystko pomogło.
Nie jesteś sama. Nie obwiniaj się! – powtarzam sobie bez przerwy. I wyobrażam sobie Was, matki, które też o mnie myślą. O takiej innej mamie, co też strzępi sobie nerwy. Nawet się zrymowało, chyba nie jest tak źle.
Naładujmy się wszystkie pozytywną energią płynącą z tego szczerego do bólu artykułu. Pozytywna energia tkwi w przyznaniu się, że czasami jest ciężko. Dajmy upust swoim emocjom, bo one świadczą nie o tym, że sobie nie radzimy, ale o tym, że walczymy, że zależy nam i że kochamy. Nie jesteśmy same, chociaż wydaje nam się, że my jedyne suchy szampon, naczynia w zlewie i chaos.