Nadchodząca wiosna będzie niezwykle ekscytująca i stresująca dla uczniów. Wielkimi krokami zbliżają się testy ośmioklasistów oraz matury. Z każdym dniem presja jest coraz większa — ze strony nauczycieli, którzy również będą rozliczani z wiedzy uczniów, ze strony dzieci, które boją się, że nie zdadzą testów i przede wszystkim ze strony rodziców, którzy martwią się o przyszłość dzieci.
Niestety, znaczna część rodziców zbyt wiele oczekuje od swoich dzieci. Zbyt wielki kładzie się nacisk na dobre oceny uczniów, nie zwracając w ogóle uwagi na ich zdolności, zainteresowania i pasje. W niektórych sytuacjach za świadectwem z czerwonym paskiem stoi przemęczenie oraz strach pociechy.
– Jak nie będziesz się dobrze uczył, to zabiorę Ci telefon!
– Jak nie wyciągniesz matematyki na piątkę, to nie pojedziesz na wakacje!
Albo jeszcze inaczej:
-Kupię Ci to, pod warunkiem, że poprawisz się z polskiego.
-Będziesz mógł spotkać się ze znajomymi w weekend, pod warunkiem, że ze sprawdzianu z historii dostaniesz piątkę.
Groźby i kary — tak wygląda motywacja do nauki w wielu polskich domach. A wystarczy z dzieckiem rozmawiać i mu tłumaczyć. Bo dziecko powinno przede wszystkim uczyć się dla siebie, a nie dla innych. W momencie, w którym będzie działało pod presją, okaże się, że może i czegoś się nauczyło, ale szybko o tym zapomniało. Tak naprawdę bardzo rzadko zdarza się, że uczeń jest wybitny ze wszystkich przedmiotów szkolnych. Większość uczniów, zwłaszcza po trzeciej klasie szkoły podstawowej, łapie te „gorsze” oceny i to nie dlatego, że przestaje się uczyć, tylko dlatego, że rozwija swoje zainteresowania i skupia się na przedmiotach, które naprawdę lubi. Oczywiście, ciągłe dwójki mogą niepokoić nauczycieli i rodziców i wtedy należy interweniować: Zapisać dziecko na korepetycje, poświęcić mu czas na wytłumaczenie zagadnień. Cierpliwie czekać, aż „wyciągnie” oceny, ale nie oczekiwać, że z dwójkowego ucznia nagle zrobi się piątkowym. Nie wystarczy mocna trójka albo czwórka? Okazuje się, że nie wystarczy. Większość rodziców wstydzi się tego, że dziecko ma słabsze oceny od rówieśników. To nie wszystko — bardzo często zdarza się, że opiekunowie tak bardzo chcą, żeby dziecko „osiągnęło coś w życiu”, że zapominają o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Że geniusz nie rodzi się z presji. Ciągłe dążenie przez rodziców do tego, aby dziecko dobrze się uczyło, z błędnym przekonaniem, że tylko w ten sposób będzie mogło poradzić sobie w życiu, zabiera dzieciom marzenia i ich własne priorytety.
Istnieje błędne przekonanie, że tylko osoby pracujące w biurach i wielkich korporacjach są coś warci. W dodatku uważa się, że adwokaci, sędziowie i lekarze są ustawieni życiowo. Jednym słowem — ludziom wciąż się wydaje, że bez studiów nie znajdzie się dobrej pracy. Na szczęście w rzeczywistości tak nie jest i wiele wybitnych, znanych i cenionych ludzi nie ma nawet matury. Rodzice często ograniczają swoje myślenie, krzywdząc nim dzieci. A przecież dwunastolatek nie musi mieć piątek z matematyki. Wystarczy, że jest dobry z języka polskiego i chce iść dalej w kierunki humanistyczne. Albo dziewiętnastolatka, która kocha siatkówkę, więc planuje w przyszłości grać w reprezentacji Polski. Dlaczego rodzice od razu zakładają, że jej się nie uda, zmuszając ją do studiowania rachunkowości?
A przecież wychowujemy również artystów, właścicieli największych sklepów w Polsce, informatyków, poetów, pisarzy i twórców największych marek. Są wśród naszych dzieci mali aktorzy, modelki i prezenterki TV. Pozwólmy im mieć marzenia i dążmy z nimi, żeby się spełniły.