Pierwsze letnie dni już za nami. Słońce grzeje i sprawia, że czujemy się świetnie i pełni życia. Krótkie spodenki, sukienki, bluzki na ramiączkach. No przecież nie będziemy chodzić w dżinsach przy 30 stopniach w cieniu. To jest niezdrowe i bardzo wyczerpujące. Co roku, o tej samej porze, praktycznie każda kobieta spotyka się z czymś, z czym na pewno nie czuje się komfortowo. I nie, to nie jest ani miesiączka, ani problemy związane z depilacją, akceptacją, ani nic. Tym problemem jest coś innego. Coś, z czym powinniśmy walczyć, ponieważ kiedy my się tym nie zajmiemy, z tym samym problemem spotkają się nasze córki.
Upalny dzień. Muszę wyjść na zakupy. Ubieram więc krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Ot, co. Normalny out fit każdej kobiety, dziewczyny. Spodenki? Długość idealna. Zakrywają pupę, to dla mnie bardzo ważne. Top? Normalny, zwyczajny, kupiony kilka lat temu w lumpeksie, do dzisiaj mój ulubiony. Pod szyję on nie jest, ale nie odkrywa biustu. Idę sobie dość szybko, no bo wiadomo, matce to się zawsze śpieszy. Przechodzę wokół robót budowlanych. Panowie zaczynają gwizdać i słać jakiś totalny bełkot w moją stronę typu: „Ale du*pa”. Nie lubię ordynarnego słownictwa, ale użyłam słów, które słyszę.
Innym razem grupka +40 jedzie autem i zanim jeszcze pojawią się w moim polu widzenia, ja już ich słyszę. Muzyka na ful, jadą świat zdobywać. Wyjeżdżają za zakrętu. Widzą mnie, zwalniają, by za chwilę zatrzymać się całkowicie. „Jedziesz z nami, maleńka?”. I znów komentarz, żem du*pa.
Teraz już nie reaguję. Kiedyś jednak odruchowo zareagowałam i mocno tego żałowałam. Wystawiłam środkowy palec i coś przeklęłam. Panowie oburzeni zaczęli mnie wyzywać. Taka sytuacja zdarzyła mi się raz jeszcze z „przechodniem”, który zaczął za mną iść dość spory kawałek drogi, oburzony, że „odpyskowałam” na głupie zaczepki.
Nauczyłam się ignorować, co również nie jest dla mnie komfortowe. Żeby było wiadomo – żadna ze mnie miss. Trochę tłuszczyku na udach i cellulit. Często w nieładzie i nieporządku. A jednak raz na jakiś czas, spotkam się z czymś, co jest dla mnie w ogóle niekomfortowe i coś, czego sobie nie życzę. Czyli: nazywania mnie dupą, komentowania mojego wyglądu w sposób ordynarny, upokarzający. Zaczepiania mnie w sposób nietaktowny. Przez osoby, które traktują nie tylko mnie, ale inne kobiety PRZEDMIOTOWO. W sposób szowinistyczny. Wiem, że nie tylko ja się z tym spotykam. Wiem, że praktycznie każda kobieta słyszy jakieś głupie, niemoralne komentarze z ust niewyżytych mężczyzn. I warto, zwłaszcza teraz w okresie letnim o tym powiedzieć.
My nie mówimy: „Nie patrz”. Każdy będzie patrzył. To nasza natura, że patrzymy na innych ludzi i oceniamy. Nie wyobrażam sobie jednak zgody na to, żeby mężczyzna nas zaczepiał, komentował wygląd zwłaszcza w tak obrzydliwy sposób. Kto dał mężczyznom pozwolenie na to, że mogą zaczepiać w ten sposób kobiety i myśleć, że to jest fajne, ok i legalne? Nie. To nie jest legalne. Fajne i komfortowe też nie.
Oczywiście, że są kobiety, które cieszą takie komentarze i ubierają się po to, aby zbierać atencje od mężczyzn przeładowanych testosteronem. To nie jest jednak powód do tego, żeby TAK ROBIĆ. TAK MÓWIĆ. Zwłaszcza że niektórzy „ogierzy”, którzy usłyszą nieprzychylną odpowiedź, mają tak urażone ego, że stają się agresywni.
Nawet jeśli udostępnimy wszystkie tego posta, nie trafi on do większości mężczyzn, którzy nazywają nas du*pami i komentują wygląd naszych piersi, kiedy my idziemy tylko po chleb i chcemy zrobić to w spokoju.
Ale kiedy udostępnimy tego posta, inni rodzice przypomną sobie o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Żeby synów nie uczyć mówienia o kobietach w sposób tak szowinistyczny. Żeby synów nie uczyć przedmiotowego traktowania kobiet i pozwalania sobie na zaczepki i komentowania ich pupy. I żeby wpoić córkom to, że takie zachowania nie są dobre i nie warto ich akceptować. Nie warto się z nich śmiać albo, co gorsza – brać ich do siebie, jako świetny komplement budujący wartość.