Alkoholizm rodziców często sprowadza się do dwóch pojęć: dorosłe dzieci alkoholików oraz FAS. Niestety rzadko kiedy porusza się temat alkoholizmu rodziców i tego, jak dzieci żyją w środowisku, w którym częściej zamiast miłości, przelewa się alkohol. Obecnie setki tysięcy dzieci wraca do domu ze szkoły i zastaje rodziców pod wpływem. Te dzieci czasami są bite, zaniedbywane. I nierzadko jest tak, że to one opiekują się chorymi rodzicami.
Bywa tak, że alkoholizm dotyka tylko mamy, albo taty. Coraz częściej jednak możemy spotkać obydwoje rodziców, którzy nadużywają alkoholu. Jest to tragiczne, ponieważ osoby nie tylko są współuzależnione, ale z czasem, gdy nie widzą już drogi wyjścia, same „łapią” za butelkę. Tym sposobem wyrządzają wielką krzywdę swoim dzieciom. Nie mniej, alkoholizm to choroba. I jak każda inna, potrzebuje wsparcia lekarza i terapii. Jest to jednak jedna z niewielu chorób, z których nie da się do końca wyleczyć. Alkoholik zawsze zostanie alkoholikiem.
Rodzice, którzy dali się wciągnąć w wir alkoholu, nie wyjdą z tego łatwo. Nie można liczyć, na to, że pewnego dnia odłożą butelkę i zaczną żyć. Dlatego uważamy, że temat trzeba nagłaśniać. Dzieciom alkoholików przede wszystkim potrzebne jest wsparcie odpowiednich instytucji (np. MOPS) oraz psychologów. Jeśli widzimy, że nasza pociecha chodzi do klasy z dzieckiem, które doświadcza alkoholizmu rodziców, należy zacząć działać i zgłosić to. Przeprowadziliśmy wywiad z jedną z naszych czytelniczek, która dorastała w domu, w którym częściej niż jedzenie, stała na stole butelka z wódką. Dzisiaj jest dorosła, ma swoją rodzinę i chce przestrzec wszystkich, żeby nie byli obojętni oraz nie oceniali pochopnie.
Czy Twoi rodzice byli alkoholikami, odkąd pamiętasz?
Z mojego wczesnego dzieciństwa wiem tylko tyle, co dowiedziałam się od ciotki. Moi rodzice zaczęli pić, kiedy stracili pracę. Przeprowadzili się wtedy ze mną do mojej babci, miałam ok. 5 lat. Ponoć wtedy zaczęli pić. Mama wpadła w depresję.
Co pamiętasz z tamtego okresu?
Wychowywała mnie babcia, chociaż rodzice byli w domu. To ona odprowadzała mnie do zerówki, a później zabierała do parku i na spacery. Wieczorami jednak wszyscy siadaliśmy do kolacji, a oni mnie usypiali.
Czy oni wtedy pili? Widziałaś problem rodziców?
Byłam dzieckiem, więc na początku w ogóle tego nie widziałam. Przyzwyczaiłam się do takiego rytmu. Czasami mieli tak, że rano chcieli mnie odprowadzić do przedszkola, ale babcia zawsze im tego zabraniała. Tego nie rozumiałam. Dzisiaj wiem, że chciała mnie chronić. Chowała butelki i puszki po piwie. Zawsze czekała aż zasnę, aby wyrzucić śmieci. Z tego okresu zapamiętałam jeszcze stukot szklanych butelek w worku na śmieci.
Co robili rodzice, kiedy byli w domu, a nie zajmowali się Tobą?
Mieli swój mały pokoik. W nim zawsze leciał telewizor bardzo głośno. Siedzieli na kanapie, palili papierosy. Czasami się śmiali lub kłócili. Ogólnie nie mogłam tam wchodzić. Kiedy czegoś chciałam, wypraszali mnie, bo mówili, że dym szkodzi.
Co robiłaś np. w weekendy?
Chodziłam z babcią na rynek po zakupy, wychodziłam na podwórko i bawiłam się z innymi dziećmi. Babcia wołała mnie na obiad, a po obiedzie często siedziałyśmy w kuchni i się bawiłyśmy. Śpiewałyśmy piosenki, lepiłyśmy pierogi. Babcia dorabiała do emerytury sprzedając pierogi sąsiadom. Jak rodzice w końcu byli, to normalnie ze mną rozmawiali, czasami razem pograliśmy w coś.
Kiedy zaczęłaś czuć, że z rodzicami dzieje się coś złego?
Poszłam do podstawówki i dostałam zaproszenie na urodziny kolegi. Na urodzinach byli obecni jego rodzice i dzieciaki. Rodzice przygotowywali różne zabawy, donosili jedzenie i dolewali soki. Byłam zdziwiona, że kolega nie ma babci, a to rodzice nad wszystkim czuwają. […] Babcia zmarła na zawał, kiedy byłam w trzeciej klasie podstawówki. To był dla mnie szok.
Jak sobie z tym poradziłaś? Co czułaś w tym momencie?
Mój świat się załamał. […] Zaraz po tym rodzice przenieśli się do pokoju babci, wysprzedając wszystkie jej ubrania i jakieś rzeczy. W ciągu tygodnia przez mieszkanie przeszło chyba z dwadzieścia tamtejszych alkoholików, którzy dawali rodzicom wódkę, a zabierali jakieś płaszcze, biżuterię.
Czy wtedy widziałaś już problem rodziców? Jak się zachowywali w stosunku do Ciebie?
Widziałam, że coraz bardziej że piją. I zaczęłam widzieć to, że mnie zaniedbują. Nie potrafiłam nagrzać sobie wody w garnku, żeby wykąpać się w ciepłej wodzie. Nalewałam więc zimną do wanny i dolewałam dwa razy wodę z czajnika. Rodzice w ogóle się mną wtedy nie interesowali. Dzięki temu, że babcia pokazała mi jakieś zasady higieny i obserwowałam ją w codziennych czynnościach, jakoś dbałam o siebie. Strasznie mi jej brakowało.
Nie szukałaś wtedy pomocy? Nikt nie zwrócił uwagi w szkole, że nie masz kanapek, albo że coś jest nie tak?
To nie jest tak, że dzieci alkoholików mają wypisane to na czole. Wtedy były też inne czasy, klasa dzieliła się na tych biedniejszych i tych bogatszych. Ja nikomu o tym nie mówiłam. O tym, że zmarła moja babcia wychowawczyni dowiedziała się z usprawiedliwienia od rodziców.
A co ze szkołą? Z zebraniami dla rodziców? Twoi rodzice „pokazywali” się w szkole?
Tak. To było bardzo dziwne, bo na czas wywiadówki mój ojciec potrafił się ogarnąć. Na przedstawienie, czy zebranie szedł prawie trzeźwo. Mył się i ładnie wtedy wyglądał. Wtedy miałam nadzieję, że już się zmieni i będzie po wszystkim. A później wracał do domu i już nie krępował się w ogóle, nie ukrywał – otwierał piwo i duszkiem pił całe. A później kolejne. Musiał nadrobić.
Przepraszam, że o to zapytam – czy rodzice stosowali przemoc fizyczną wobec Ciebie?
Nie pamiętam, żeby cokolwiek takiego miało miejsce w tamtym czasie. Traktowali mnie jak powietrze. Dopiero kiedy miałam ok. 12 lat, rodzice przestali kompletnie sobie radzić i zaczęło się piekło.
Skąd brali pieniądze, skoro nie pracowali?
Jak dowiedziałam się podczas rozmowy, ciotka wysyłała im pieniądze. Kiedyś przyjechała i zobaczyła, jak wygląda mieszkanie. Zaczęła się z nimi kłócić, powiedziała, że odbierze im mnie i już „grosza nie wyśle”. Wtedy właśnie zaczęło się wysprzedawanie mieszkania, pretensje do mnie, a nawet bicie. Wyładowywali na mnie swoje frustracje.
Czy możesz powiedzieć, co działo się po tej sytuacji?
Mama potrafiła upić się do nieprzytomności. Znajdowałam ją np. na przedpokoju całą zabrudzoną. Mój ojciec znalazł sobie inne towarzystwo do picia i w ogóle nie przesiadywał w domu. Byłam dobrą córką, cuciłam matkę i prosiłam, aby poszła się umyć. Nie zawsze to działało. Nie chcę do tego wracać. Uważam tylko, że alkoholizm ma swoje fazy. Najpierw zaczyna się od nieprzerwanego, cichego picia przed dwunastą godziną, a po kilku latach już leżysz w swoim kale, jeśli tego nie przerwiesz w odpowiednim momencie.
Miałaś tego dość? Czy szukałaś pomocy?
Tak. Chciałam szukać pomocy, ale za bardzo kochałam swoich rodziców. Może to głupie, ale ja cały czas myślałam, że się zmienią. Babcia nauczyła mnie szacunku do wszystkich. Zamiast być na nich zła, często im współczułam, chociaż brzmi to absurdalnie. Nikomu nic nie mówiłam, nie miałam nawet żadnej koleżanki. Wracałam do domu i „niańczyłam” rodziców. Wszystko jednak skończyło się bardzo szybko.
Czy możesz coś o tym opowiedzieć?
Któregoś dnia bardzo zachorowałam. Miałam wysoką gorączkę, dreszcze i wszystko mnie bolało. Matka, zamiast wziąć mnie do lekarza, kazała leżeć w łóżku i nie wychodzić. Nie miałam sił wstać po herbatę. Leżałam przez trzy dni, na samej wodzie. W nocy mój stan się pogorszył. Ojciec ledwo wezwał karetkę. Pamiętam tylko słowa lekarza: „Skrajnie zaniedbana”, ale zastanawiam się, czy nie powiedział: „Skrajnie wyczerpana”. Lekarze wezwali policję do moich rodziców, a ci wzięli ich na dołek. Tylko tyle pamiętam.
Musiało być Ci ciężko, bardzo Ci współczuję.
Nie lubię współczucia. Do szpitala przyjechała ciotka, która powiedziała, że zrobi wszystko, abym trafiła do jej domu. Przeprosiła, że wcześniej nie wzięła mojej sprawy na poważnie. Ja nie chciałam mieszkać u niej. Naprawdę kochałam swoich rodziców. Dopiero kiedy trafiłam na chwilę do rodziny zastępczej, zrozumiałam, że czysta pościel, ciepła woda i brak pijanych ludzi (jakkolwiek absurdalnie to brzmi) daje mi poczucie szczęścia. Nie mogłam uwierzyć, że pościel może tak pachnieć.
Dlaczego trafiłaś do rodziny zastępczej?
Moim rodzicom zabrali prawa rodzicielskie, ale żeby ciocia mogła mnie adoptować, musiało minąć trochę czasu. Przychodziła do mnie i tłumaczyła, że procedury, że coś tam. Dzisiaj uważam, że nasz system w ogóle nie pomaga dzieciom, które wychowują się wśród alkoholików, i w ogóle nie pomaga w adopcji. Cieszę się, że w ogóle ciotce udało się mnie adoptować. Przez kilka lat stała się dla mnie prawdziwą mamą, wzorem i ciepłem, którego nigdy nie miałam.
Utrzymujesz kontakt z rodzicami?
Wiem, że to głupie, ale nie. Ciotka zabrała mnie do innego miasta, tam długo przyzwyczaiłam się do nowej szkoły. Rodzice nie próbowali się ze mną skontaktować. Przymierzam się jednak do tego, że teraz sama się do nich odezwę i zobaczymy, co wyniknie z tej sytuacji. Teraz, z perspektywy czasu widzę jednak, że mogłam poprosić o pomoc już o wiele wcześniej, jak umarła moja babcia, zamiast kryć rodziców i czekać na cud.
Czy jest coś, co chcesz powiedzieć naszym czytelnikom?
Że alkoholizm to choroba, która z dnia na dzień się pogłębia. Alkoholikom nie da się pomóc, jeśli tego nie chcą. Więc jeśli macie kogoś, kto naprawdę za dużo pije i traci kontrolę, to reagujcie. Im wcześniej, tym lepiej. I obserwujcie wszystkie dzieci. Ja wiem, że instytucje czasami nie są w stanie pomóc, ale te dzieci naprawdę cierpią. Tym dzieciom potrzebna jest terapia, opieka. To absurd, że one opiekują się swoimi nietrzeźwymi rodzicami.
Dziękuję za tak wyczerpującą rozmowę. Życzę wszystkiego dobrego. Jesteś bardzo silna.