„Z takim podejściem wejdzie Ci na głowę”, „Zobaczysz, jeszcze parę lat i kopnie Cię w tyłek”. Ile razy nasze metody wychowawcze były podważane przez inne osoby? Że za dużo nosimy, że za dużo rozmawiamy, że w ogóle chce nam się tłumaczyć. Niestety, wciąż panuje przekonanie, że tylko klapsem i krzykiem dobrze wychowamy nasze dzieci. „A po co ty jej tłumaczysz? Ma się słuchać i tyle!” – usłyszałam ostatnio. Jakby moje dziecko było małym żołnierzem, który ma się dostosować do każdej sytuacji.
Zdradzę Wam sekret, chociaż założę się, że większość z Was go zna. Nie, dzieci „nie wchodzą na głowę” przez miłość i szacunek, który im okazujemy. I nie, dzieci nie będą rozwydrzone, jeśli będziemy im tłumaczyć i z nimi rozmawiać. Niewychowane dzieci to takie, którym się w ogóle nie poświęca czasu. Zdemoralizowana młodzież to nie wynik braku klapsa, ale braku priorytetów i zaangażowania ze strony rodziców. Ta młodzież co pije po kątach, urządza sobie walki na śmierć i życie, a później chwali się tym przed całym światem, to wynik braku więzi z rodzicami. To efekt zaniedbań, braku rozmów i miłości rodziców. Dlaczego w dzisiejszym świecie wszystko, co złe, sprowadza się do wychowania bez przemocy? Dlaczego wciąż myślimy, że jak dzieci dostaną po tyłku, to „się nauczą?”.
Ludzie zaczęli mylić zaangażowanie w rodzicielstwo z rozpieszczaniem. Jeśli ktoś chce wychować dziecko np. w duchu rodzicielstwa bliskości, od razu uważany jest za wariata. A prawda jest taka, że jeśli traktujemy dziecko jak równego sobie, buduje się więź i bardzo trwała relacja. To nie te dzieci nie mają szacunku do starszych, piją alkohol i przeklinają. To nie te dzieci szukają adrenaliny i przemocy. Dzieci, które nie miały wystarczająco dużo uwagi ze strony rodziców. Dzieci, których rodzice nie zadbali o autorytet i zasady. Dzieci, które nie dostały wystarczająco dużo miłości, dzisiaj robią te wszystkie rzeczy i wołają o pomoc.
Dlatego zainteresuj się rodziną, w której dzieci „robią, co chcą” i nie mają kontaktu ze swoimi rodzicami. Zainteresuj się rodziną, w której opiekunowie nie rozmawiają ze swoimi pociechami, nie interesują się, co robią po szkole albo w internecie. Możesz im pomóc.
Ale nigdy nie mów, że to, że ktoś nosi dziecko, wyciera mu łzy, kiedy płacze i mocno przytula, spowoduje rozpieszczenie dziecka. Nie zarzucaj rodzicom, którzy rozmawiają i dyskutują ze swoimi dziećmi, próbując im wytłumaczyć najoczywistszą rzecz, że są słabi. Oni są właśnie dzielni i silni. Pracują na dobrą przyszłość swojego dziecka i wyznaczają granice. Za pomocą rozmowy, a nie przemocy.
I nigdy nie mów, że zdemoralizowanemu nastolatkowi brakowało klapsa. Bo brakowało mu najpewniej zaangażowania ze strony rodziców.