Emocje po stracie czworonożnego przyjaciela
Ostatnia wizyta w klinice weterynaryjnej. Moje serce jest złamane. Mój mąż przed wejściem do samochodu ociera swoje łzy. Wsiadamy. Ogromna pustka. Wiemy, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. To były bardzo intensywne dwa tygodnie, w których świat kręcił się wokół ratowania życia tej małej istoty. Wiemy, że Kicia się już nie męczy, nie czuje bólu. Wiemy to wszystko, a jednak tak bardzo tęsknimy, czujemy się bezradni, że żadne słowo nie przechodzi nam przez gardło.
Otwieramy drzwi do domu. Wszędzie jeszcze pozostawione podkłady. Naszykowane jedzonko i wyprane kocyki czekające na miłe i przyjemne otulenie. No i to korytko. Nie wsadzimy do niego już tej pięknej, bardzo walecznej, lecz i skrzywdzonej przez los kotki.
Jeden z naszych kotów przychodzi się przywitać. I tutaj dociera do nas świadomość tego, że nie nie mamy wpływu na tyle ważnych rzeczy. Przytulamy się mocno, puszczają nerwy, emocje i wszystko inne. Ból, złość, ogromny smutek, niedowierzanie. Nie mówimy: „Będzie dobrze”, bo to tak nie działa. Żałoba, smutek i złość po stracie zwierzątka to coś realnego, prawdziwego i coś, nad czym nie da się zapanować. Najlepiej po prostu pozwolić sobie na to wszystko, a my właśnie to robimy.
To nie było zwierzątko, które wybraliśmy. To było zwierzątko, które wybrało sobie nas na swoich ostatnich opiekunów. Znaliśmy się tylko dwa tygodnie. Dwa tygodnie temu znalazłam ją pod moim autem: wykończoną, bez sił. Każdy kot zasługuje na opiekę człowieka. Żadne żywe stworzonko nie powinno być pozostawione samo sobie. Kotkę zabraliśmy do kliniki weterynaryjnej. Jej wyniki były niesamowicie złe, ale była dla niej szansa. Walczyliśmy. Walczyliśmy my, nasza rodzina, bliscy, znajomi, i lekarze. Walczyła sama kotka, która odzyskiwała apetyt i zainteresowanie nowym domem. Walczyły nasze kotki, które wyczuły sytuację i dały nam swoje kocie wsparcie.
To były tak intensywne, wymagające dużej determinacji i odpowiedzialności dwa tygodnie, że mieliśmy wrażenie, że kicia jest z nami całe wieki. Poznaliśmy ją. Pokochaliśmy. Przywiązaliśmy się do niej. Oddaliśmy jej nasze serca i wierzymy, że ona oddała swoje nam. Niestety, ale czasami sama bliskość i miłość nie wystarczą. I ta świadomość tak uderza i pozostawia trwałe blizny. Jest jeszcze coś tak ważnego, jak zdrowie, czy też to cholerne „Takie jest życie”. Jest przemijanie, niesprawiedliwość, ta niemiłosierna „kolej rzeczy”, którą chciałoby się przeskoczyć, ominąć, ale się NIE DA.
Będzie nam Cię brakować, kochana Kotko
Ale jest też zapach. Zapach, który na zawsze pozostanie mi w pamięci i za którym już tęsknie, chociaż jeszcze unosi się w powietrzu. Jest też czucie, które pozwoliło mi na zawsze zapamiętać strukturę jej pięknej, chociaż w kiepskim stanie sierści. Jest też dźwięk lodówki, na który podczas dobrego samopoczucia pojawiało się to piękne, waleczne stworzonko. I te piękne, bardzo ważne emocje i odczucia są już na zawsze składnikiem mojego serca.
I tak patrzę w niebo i wiem, że kotka bawi się tam gdzieś, gdzieś, być może daleko, z innymi zwierzątkami i opowiada im, jak to pod koniec swojego życia, znalazła prawdziwą miłość i poczuła prawdziwą bliskość i wsparcie.
Dbajcie o zwierzęta
I na sam koniec dodam, że kotka miała najprawdopodobniej ok. 3 lat. Nie znamy jej całej historii, ale sam godny, właściwy koniec dopisaliśmy jej my sami. Kotka była bardzo zaniedbana, wykończona, zmagała się z ogromnym ropniem, problemami z nerkami, a na końcu doszła niedokrwistość. Bardzo możliwe, że kotka była podtruta, zakażona pasożytami, kleszczami. Ze względu na jej stan zdrowia, nie można było kotki głębiej zbadać. Na pewno nikt o nią nie dbał. Dzikie koty nie potrafią poradzić sobie same. O wszystkie koty należy dbać. Dlatego ważne jest szerzenie świadomości o sterylizacji, kastracji zwierząt. I dlatego warto, jeśli czujemy się na siłach, zainteresować się zwierzętami wokół naszego zamieszkania.
Bardzo Cię kochamy, Listku. Brakuje nam Ciebie bardzo, ale wierzymy, że teraz jest Ci naprawdę dobrze.