Szukam pocieszenia, a nie pomocy. Liczę na to, że to piekło już się niedługo skończy i chciałabym po prostu usłyszeć, że nie tylko ja tak mam. Niedawno zaczęłam pracować w nowym miejscu i z powodu obecnej sytuacji nie przedłużono mi umowy. Wysłałam CV wszędzie, gdzie się dało, ale na razie cisza. Dwójka nastolatków w domu, kocham je nad życie, ale nie ogarniam tego chaosu. Bywają dni, że nie mogę się nad niczym skupić, słowa do mnie nie docierają, bo myślę o tym, że już kończą się pieniądze.
Mój mąż zaczął pracować zdalnie, ale szefostwo daje mu do zrozumienia, że dłużej nie będą w stanie utrzymać tylu pracowników (obroty w firmie spadły znacznie w ciągu JEDNEGO miesiąca). Obcięli mu premię i dodali obowiązków. Pracuje do rana! Piszę anonimowo, bo ciężko mi się przyznać, że nie byłam w stanie odłożyć nawet kilku tysięcy, żeby przeczekać ten czas. My się tego nie spodziewaliśmy. Zawsze mieliśmy pod górkę i szanowaliśmy każdy pieniądz.
Już nie jestem zła, ale mi strasznie przykro i bardzo się boję. Ceny idą w górę, a kiedy wchodzę do supermarketu, chcę jak najszybciej zrobić zakupy. Wybieram produkty, których cenę znam, a przy kasie okazuje się, że wzrosły. Czasami mam ochotę wyjść na ulicę i powiedzieć, że to jakaś pomyłka, że dwoje pracujących rodziców ma tak pod górkę. Wiem, że nie jestem sama. Boję się koronawirusa, ale boję się o naszą przyszłość.
Mąż mówi, że na dniach spodziewa się albo zwolnienia, bo firma ogłosi upadłość, albo prośby o zmianę na pół etatu. Myślimy, czy ma szansę znalezienia na szybko pracy, czy jednak lepiej przejść na pół etatu. Przynajmniej będzie mógł pomóc mi w obowiązkach domowych. Nie wiemy sami.
Moja przyjaciółka dopiero otworzyła swój wymarzony salon kosmetyczny. Wzięła na niego kredyt, ale miała wcześniej dużo klientów z poprzedniej pracy, więc o nich się nie martwiła. Dzisiaj oddaje zaliczki, bo jej klientkom zaczyna brakować pieniędzy i upominają się o nie.
Moje dzieci są zmęczone tym wszystkim. Ja jestem zmęczona. Mój mąż jest zmęczony i wszyscy, których znam. Czy zabije nas koronawirus, czy bieda, która nam grozi? Co nas tak naprawdę wykończy? Nie mówcie mi tylko, że na razie trzeba pokonać wirusa i mogłam odłożyć pieniądze, bo największych sklepów jakoś nie zamknęli, chociaż tam jest wylęgarnia przeróżnych. W Polsce nie każdy ma możliwość odłożenia jakiejkolwiek gotówki. Nie wiem już co robić… Jak wy sobie radzicie? 🙁