Depresja to choroba XXI wieku. Martwimy się coraz bardziej zatrutym jedzeniem. Martwi nas, że toniemy w plastiku. Boimy się, że zachorujemy na przeziębienie i drżymy na myśl, że u naszych dzieci może rozwinąć się zapalenie oskrzeli. Ale nie myślimy o depresji. O tym, że już nawet czterolatki mają depresję. Plujemy na siebie jadem w internecie, a nigdy nie wiemy, kto jest po drugiej stronie. Nigdy nie mamy pewności, czy kogoś nasze słowa zabolą, skrzywdzą.
Czy wiesz, co być może przeszła matka, którą ty wyśmiałaś za to, że popełniła jakiś błąd? Czy wiesz, że Twoja opryskliwość i wyższość w stosunku do drugiego człowieka może być punktem zapalnym do tego, żeby skończył ze swoim życiem? I czy zdajesz sobie sprawę, że jak mówisz o kimś, że jest „zaniedbany”, że mógłby się trochę ogarnąć, to być może on nie potrafi? Nie może?
Czy my sobie wszyscy zdajemy sprawę, że XXI wiek, rozwój technologii, łatwy kontakt z drugim człowiekiem, możliwość bezproblemowego zakupu drogich perfum, ma też swoje wady? Że obecnie mamy plagę DEPRESJI. Że w tej chwili, w tej sekundzie setki ludzi w Polsce myśli poważnie nad tym, żeby odebrać sobie życie. Czy my zdajemy sobie sprawę z tego, że co najmniej kilkanaście nastolatków w Polsce właśnie zadało sobie kolejny ból żyletką? Czy jesteśmy świadomi tego, że nasza pogoń za pieniędzmi, pogoń za coraz większym standardem, luksusem i prestiżem, może doprowadzić do tego, że nasze dziecko „wpadnie” w depresję? Nasze maleńkie dziecko, które ma przecież wszystko: zajęcia pozaszkolne, dostęp do edukacji, drogie gadżety i wymagających rodziców. Albo takich, którzy w ogóle nie zwracają uwagi i nie przykładają się do budowania więzi z dzieckiem.
Mam już dość niemówienia o depresji. Mam już dosyć tego, że bardzo często martwimy się rzeczami, na które nie mamy wpływu. Za mało edukuje się o tym, że o depresji trzeba myśleć, trzeba uświadamiać i trzeba ZAPOBIEGAĆ. Nie rozumiem, dlaczego tak wiele osób omija temat i mówi: „Mnie to nie dotyczy”, albo (co gorsza) twierdzi, że depresja to lenistwo.
Spójrzmy na ten dzisiejszy świat. Za to, że daje nam swobodę, odbiera nam krytyczne myślenie, empatię. Układa za nas priorytety, każe pracować po kilkanaście godzin dziennie. Jeśli idziesz z duchem czasu, to musisz mieć: wspaniały dom, wspaniałe dziecko, wspaniałego męża. A jeśli to ci nie wyjdzie, to bez obaw. W internecie możesz być tym, kim chcesz. Więc kreuj swój Instagramowy świat. Pluj jadem na prawo i na lewo. Traktuj dzieci, a nie wychowuj. Krzycz głośno o wszystkim innym, tylko nie o depresji i zaburzeniach psychicznych. Nie zdawaj sobie sprawy z tego, że dzisiaj wszyscy jesteśmy obciążeni depresją.
Ale jesteśmy. Z każdym dniem coraz bardziej. Obciążone są nasze dzieci, nasza druga połówka, nasi rodzice, ciocie. Mówmy o depresji, starajmy się ją zrozumieć, ale przede wszystkim ZAPOBIEGAJMY. Pamiętajmy, że nasze słowa mogą kogoś zranić. Nasza chęć dowartościowania się niszczy drugą osobę. Nie mówmy o kimś, kto wpada w depresję, albo już ją ma, że ma się ogarnąć. Nie proponujmy czekolady albo kopa w tyłek na „rozpęd”. To nic nie da. Pomoże zrozumienie, wsparcie i zaprowadzenie do specjalisty.
No i miejmy oczy szeroko otwarte. Być może uratujemy komuś życie.
Żyjmy. Korzystajmy z życia, ale nie dajmy, żeby to życie nas wykorzystało. Poukładajmy od nowa priorytety, jeśli trzeba. Kochajmy, wspierajmy.