Ja tego w dzieciństwie nie miałem…
Czyli o tym, gdzie się kończy zdrowe: „Ja tego nie miałem, więc dam to swojemu dziecku”, a gdzie zaczyna nieświadome jego krzywdzenie…
Ja też nie jestem idealna. Czasami kupuję mojej córce rzeczy, które są jej całkowicie zbędne i tylko zalegają na półkach, bo gdzieś tam zakorzenione mam, że: „Ja o tym w dzieciństwie marzyłam, ale rodzice nie mogli mi tego kupić”. Tak o to, kiedy córka miała niespełna roczek, postanowiłam kupić jej lalkę za 300 zł. Na szczęście odwiedziono mnie od tego pomysłu. Z kolei prezent na 3 urodziny wybieraliśmy z jej tatą sami. Tak oto, tym sposobem, wyszliśmy ze sklepu z maszyną obracającą się o 360 stopni zdalnie sterowaną. Jak sami później stwierdziliśmy, w dzieciństwie marzyliśmy o czymś takim, więc pomyśleliśmy, że nasza córka dostanie super-auto-maszynę. Okazało się, że prezent był bardzo trafiony. Cieszyła się i bawi się nią do dzisiaj. Co nie zmienia faktu, że jednak taka nasza podświadomość, marzenia z naszego dzieciństwa, mogą być tragiczne w skutkach.
I myślę, że może strzelamy sobie tym „wyznaniem” w kolano i stracimy w oczach wielu rodziców, to jednak założę się, że wielu ma tak samo. Wiem, że tak nie powinno być, ale gdzieś tam przeplata się nasze doświadczenie z dzieciństwa, które mówi: „Jak możesz, to kup. Jak możesz, to zrób. Ty tego nie miałeś”. Chodzi mi tylko o te materialne rzeczy.
Bo żyjemy w świecie łatwego dostępu do wszystkiego. W efekcie nasze dziecko może dostać wiele niepotrzebnych rzeczy i… pomyśleć, że wszystko tak łatwo przychodzi. I chociaż zabrzmi to brutalnie, to nasze dzieci na pewno nie potrzebują wszystkich tych rzeczy z reklam… Mówię to po to, bo są rodzice, którzy uchylają nieba za każdym razem, kiedy dziecko zechce dotknąć chmury. Podczas kiedy wystarczy pokazać Ziemię, wspólnie po niej stąpać. „Jak mnie stać, to co? Twoja wina, że Cię nie stać. Ja swojemu dziecku będę kupować!” – Zapewne niektórzy z Was pomyślą… Tutaj nie chodzi o kwestię pieniężną, ale o coś całkowicie innego. Ten cytat doskonale to pokazuje i pozwala płynnie przejść do drugiej części.
Dzieci nie wiedzą, czego potrzebują. Wiedzą tylko, na co mają ochotę. Kiedy zatem ich zachcianki stają się kryterium dla rodziców, ich właściwe potrzeby nie zostają zaspokojone. – Jesper Juul
I tutaj te myśli, które czasami miewamy, czyli „Ja tego w dzieciństwie nie miałem, więc dam to swojemu dziecku” działa idealnie, a taka świadomość jest potrzebna. Część z nas wychowała się bez ojców, inna część dotkliwie poczuła chłód swoich rodziców. Niektórzy z biegiem lat dostrzegają błędy opiekunów, a niektórzy zawsze czuli, że jest coś nie tak. Więc dobrze, naprawdę dobrze, jak staramy nie powielać się zachowań rodziców i żyć inaczej, wychowywać inaczej. Miałam znajomą, która wychowała się w domu dziecka, a w ciąże zaszła bardzo szybko. Powiedziała mi wtedy, że nigdy nie pozwoli, aby jej dziecko przeżyło takie piekło, które ona przeżyła. Odpowiedzialna, kochająca – taka z niej mama.
Dlaczego dzisiaj o tym piszę? Nie dlatego, że kupiłam dziecku coś, czego nie potrzebowało. Od zawsze staramy się zaspakajać potrzeby, a nie zachcianki. Przyznałam się – nie zawsze mi to wychodzi, ale wiem, że popadanie ze skrajności w skrajność też jest złe, więc czuję się nieco usprawiedliwiona. To nie chodzi o to, żeby nie kupować dziecku zabawek, drogich ubrań. Absolutnie! Chodzi tylko o to, żeby mieć świadomość tego, że w niektórych przypadkach są to zachcianki, a nie potrzeby. Chodzi o to, żeby wiedzieć, że to nie jest najważniejsze. Żyjemy w tak trudnym świecie, gdzie piękno kobiety ocenia się w skali nieskazitelnej pupy i dużego biustu. Żyjemy w Świecie, gdzie praktycznie stawia na materializm. I jeśli tego jest za dużo, zbyt intensywnie i z pominięciem tak istotnej rzeczy, jak POTRZEBY DZIECKA, ono staje się ofiarą: systemu, rodziców i złych priorytetów.
Tak więc, kochani. Róbmy, co chcemy, na co nas stać – ale odpowiadajmy na potrzeby, a nie tylko na zachcianki. Żadna droga zabawka nie zastąpi obecności rodzica: jego rozmowy, ciepła. Nawet jeśli wygląda to trochę inaczej – nasze dzieci, niezależnie od wieku – potrzebują NAS. Niektórym wydaje się, że dziecko można „kupić”, albo „przekupić”. Niestety, to się odbije. Jak nie teraz, to za kilka lat.