O tym, że dzieci nie powinny być wciskane między problemy rodziców, a także nie powinny być wciągane w różne sytuacje, gierki, pisaliśmy już dawno temu. Rodzice muszą zawsze pozostać autorytetem dziecka. Wydaje mi się jednak, że wielu rodziców nie wie, że o problemach w rodzinie (jak i o życiowych) warto z dzieckiem rozmawiać. Gdzieś zatraciliśmy ten balans, pomiędzy byciem sobą a odgrywaniem roli perfekcyjnego rodzica, które, w rzeczywistości nie przyniesie raczej pozytywnych skutków.
Mamo, czy ty się pokłóciłaś?
Sama nie zwierzam się córce z tego, z kim się pokłóciłam, lub z kim się nie dogaduję. Bywają jednak sytuacje, kiedy ona sama wyczuwa moją postawę i pyta. Przykładowo: Pokłóciłam się z przyjaciółką, mamy ciche dni. Córka pyta, dlaczego nie jedziemy tak jak zwykle do cioci. Co mam powiedzieć? Skłamać, że jest chora? A może to jest najlepszy moment na to, aby udowodnić, na swoim przykładzie, że w życiu bywa tak, że się z kimś pokłócimy, ktoś sprawi nam przykrość. Wydaje mi się, że w ten sposób mogę przygotować ją na późniejsze relacje z jej rówieśnikami. Ważne jest to, w jaki sposób jej to mówię: nie obrażam, nie wgłębiam się w szczegóły. Wręcz przeciwnie – pokazuję, że konflikty się rozwiązuje, a kłótnie nie oznaczają końca relacji. Są normalne.
Wszyscy mogą czuć się źle, nawet rodzice
To samo dotyczy się sytuacji, kiedy jestem smutna. Nie potrafię grać przed moim dzieckiem. Od razu wyczuwa mój zmieniony nastrój. I wtedy mówię szczerze, że jestem: smutna, zmęczona, nieco zdenerwowana. Czy to źle działa na psychikę mojej córki? Czy obciążam ją moim samopoczuciem? Nie zauważyłam. Moja córka wie, że nie jest po to, aby mnie pocieszać, a ja nie oczekuję od córki, aby to robiła. Jestem rodzicem. Mojej córce jest lżej, kiedy widzi, że ktoś jest zmęczony, a nawet smutny, niźli udaje szczęśliwego (dzieci serio czuja nasze samopoczucie). W naszym domu akceptujemy wszystkie złe momenty, a ze złego samopoczucia nie robimy tematu tabu. W ten sposób moja córka przychodzi do mnie z każdym problemem. Moja córka nie boi się przyznać, że zrobiła coś złego, źle się czuje, lub jest bardzo zdenerwowana.
Pieniądze nie rosną na drzewach
Moja córka wie, że pracujemy z jej tatą, abyśmy mieli pieniądze na życie. Rozmawiam z moim dzieckiem o rachunkach i o kosztach życia. A mimo tego moja córka czuje się bardzo bezpiecznie i nigdy jej niczego nie brakowało. Dodatkowo uczy się szacunku do pieniądza. Nasze życie opiera się w dużej mierze na zarabianiu pieniędzy, dlaczego nie uczyć tego dzieci od maleńkości? Przecież tak szybko wkroczą w dorosłe życie. Warto, aby wiedziały, co i dlaczego.
Kochanie, na tym świecie są źli ludzie
Dziecięca wyobraźnia jest niesamowita. Dzieci są takie niewinne: wierzą w to, że świat jest piękny i dobry. Wydaje mi się, że rolą rodzica jest przygotowanie dzieci na to, że, chociaż życie jest piękne, to nie każdy człowiek ma wobec nas dobre zamiary. Ludzie bywają okrutni i ważne, żeby uczyć ich tego, rozmawiać z nimi na te tematy. Rozmawiamy więc o tym, żeby nie robić niczego wbrew swojej woli, aby nie ufać nieznajomym. Moja córka ostatnio podsłuchała wiadomości, w których leciała informacja o tym, że rodzice pobili na śmierć swoje dziecko. Zapytała: „Mamo, dlaczego?”. I nie uchronię jej przed takimi informacjami. Podsłucha gdzieś w sklepie, od starszych dzieci na pacu zabaw. Cieszę się, że zapytała akurat mnie, chociaż wolałabym, aby w ogóle się o tym nie dowiedziała. Ale moją rolą jest wytłumaczenie jej tego w odpowiedni sposób. Robienie tematów tabu z pandemii przemocy, wykorzystywania i oszustw, jest dla dzieci krzywdzące. Tak uważam ja.
Rodzice na pierwszym froncie w przygotowaniu do życia
Rozmawiam z moim dzieckiem. Nie obciążam, lecz przygotowuję na dynamiczny świat. Tłumaczę, wyjaśniam. To trudne, ale konieczne. Chciałabym, aby wiedziała, że w relacjach międzyludzkich bywają konflikty i chciałabym jej pokazywać, że da się je rozwiązać. Chciałabym, aby moje dziecko wiedziało, skąd biorą się pieniądze i jak ciężko czasami jest je zarobić. Wydaje mi się, że da się to wszystko pogodzić. Rodzice, chcąc nie chcąc – zawsze są na pierwszym froncie. I to oni powinni być zarówno najbezpieczniejszym źródłem informacji, jak i realnym przykładem. Chowanie dziecka w bańce mydlanej jest złe. Kiedyś ta bańka pęknie, a dziecko bardzo się zdziwi, straci zaufanie do rodziców, a być może nawet i do samego siebie.