O macierzyńskim zatraceniu. O tożsamości, którą gdzieś tracimy po urodzeniu dzieci. O kobiecie, która jest każdej w nas i którą należy pielęgnować. Na nowy rok, aby każda z nas odnalazła zgubioną siebie.
Historia.
Przepiękna ta sukienka. Wydaje się, jakby niesamowicie leżała na każdej sylwetce. Wejdę i przymierzę. Wow. Czuję się w niej idealnie, ale czy mi wypada nosić takie kiecki? Kupię. Zobaczymy. Najwyżej zwrócę.
[…]
– Cześć. Bardzo dziękuję za zaproszenie na ślub i oczywiście gratuluję. Przyjdziemy z dziećmi.
Ale czy ja na pewno chcę je wziąć ze sobą? Tak bym chciała przetańczyć całą noc bez zamartwiania się i pilnowania ich. No ale przecież ślub to rodzinna impreza. Dzieci też mają prawo do zabawy…
Nie ubiorę tej sukienki. Wezmę jakąś sprawdzoną i wygodną. Ta ma chyba zbyt głęboki dekolt.
[…]Marzy mi się weekend we dwoje z mężem. Tak dawno nie mieliśmy okazji do tego, aby w spokoju porozmawiać i pospacerować w swoim własnym tempie. Jest zbyt ładna pogoda. Dzieci też zapewne by chciały z nami pojechać. Jeszcze będzie okazja do odpoczynku. Jedziemy wszyscy razem.
[…]Dawno nie czytałam żadnej książki, a w sumie ta wydaje się bardzo interesująca. Obiecałam sobie, że od nowego roku będę czytać co najmniej jedną książkę w miesiącu. Kupię ją i dzisiaj wieczorem siadam do lektury.
Dzieci szybko zasnęły, ale chyba lepiej, abym przygotowała na jutro obiad i wstawiła pranie. Książka w sumie poczeka, a jedzenie nie.
[…]Wow. Ale mam zaległości. Mój ulubiony zespół wydał już dwie płyty, a ja o niczym nie wiem. Obiecuję sobie, że jutro jak będę rozwozić dzieci do szkoły, to puszczę sobie co najmniej jedną nową piosenkę.
Jednak nie posłuchałam. Dzieciom się nie podoba. Włączę ją, kiedy będę jechać już sama do pracy.
[…]Spotkałam Kasię i Krzyśka. Właśnie wracali z teatru. Byli niesamowicie zadowoleni ze spektaklu. Nie pamiętam, kiedy ja ostatni raz tam byłam. Kupię bilety na za tydzień i pójdziemy z mężem. Dzieci z pewnością ucieszą się na kilka godzin spędzonych z babcią.
Dzieci jednak nie chcą zostać z babcią. Córka zaczęła głośno płakać na wiadomość, że wychodzimy z tatą. Oddam bilety rodzicom. Chociaż oni skorzystają. A nie, oni mówią, że nie chcą. Trudno.
[…]– Kocham Cię, jesteś świetną mamą i jestem z Ciebie dumny, że tak wszystko oganiasz i dajesz radę ze wszystkim – komplementuje mnie mój wspaniały mąż.
– Dziękuję. A jaką jestem kobietą według Ciebie? – dopytuję.
Mąż wpatruje się na mnie i widać, że trochę zdziwiło go to pytanie.
– Jesteś najwspanialszą kobietą na Świecie. Bardzo cieszę się, że mam Ciebie…
Zaczyna mnie przytulać.
– Mamo! Jestem głodny! – synek wpada do pokoju i komunikuje swoje niezadowolenie z tego powodu.
Natychmiastowo wyrywam się z objęć męża i pędzę do kuchni zrobić dziecku kanapki.
[…]Dzieci dorastają. Syn wyprowadza się na studia do innego miasta, a córka podjęła pracę i oznajmiła, że zamieszka ze swoim chłopakiem. Dom zaczyna robić się bardzo pusty. Brakuje w nim dzieci. Nie wiem, co ze sobą robić. Zacznę od generalnych porządków.
Sukienka. Szkoda, że jej nie założyłam, kiedy miałam odpowiednią do niej figurę. Teraz raczej się w nią nie zmieszczę.
Książki. Dużo książek, które kupiłam, jak zajmowałam się dziećmi i których nigdy nie przeczytałam, bo zawsze było coś innego do zrobienia. Teraz powinnam je wszystkie nadrobić, ale jakoś nie mam ochoty.
Mój ukochany zespół zakończył działalność parę lat temu. Już nie zdążę iść na ich koncert. Pocieszam się, że teraz będę miała czas na poznanie nowych zespołów.
W jednej z książek znajduję bilety do teatru. Trochę zżółkły ze starości. Dokładnie tak, jak ja trochę. Jestem niesamowicie ciekawa, czy ten spektakl, który tak zachwalali Kasia i Krzysiek, był tak porywający.
O. Zdjęcia z wesela mojej serdecznej kuzynki. Dlaczego akurat wtedy postanowiłam wyglądać tak skromnie i mamowato? Byłam wtedy taka piękna…
Ciekawa jestem, co u niej słychać. Szkoda, że straciłyśmy kontakt dziesięć lat temu przez wzgląd na mój wieczny brak czasu.
[…]Nie mam czym się zająć. Zaraz mąż wróci z pracy. Zaczekam na niego.
– Czy masz czasami wrażenie, że coś zrobiliśmy źle?
– Ale w jakim sensie, możesz mi wytłumaczyć? – dopytuje mąż.
– Przez ostatnie 20 lat, mam wrażenie, praktycznie poświęciliśmy się dzieciom. Teraz gdy one się wyprowadziły, to mam wrażenie, że nie znam siebie. I że Ciebie też nie znam. My nawet ze sobą nie potrafimy rozmawiać na inne tematy niż właśnie dzieci. Nie masz takiego wrażenia?
– Mam. Myślę, patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, że mogliśmy inaczej to wszystko rozegrać. Spójrz, jacy my jesteśmy zmęczeni. W ogóle zatraciliśmy własne ja a teraz, kiedy zostaliśmy sami, obijamy się bez celu od ścian – mąż mówi to tak, jakby cytował jakiegoś poetę. Widać, że myślał o tym od dłuższego czasu.
– Czy da się nadrobić ten czas? – płaczę, ale mam nadzieję, że znajdę pocieszenie w kolejnych słowach męża.
– Nigdy nie nadrobimy już czasu, a jedyne, co nam zostało, to cieszyć się z tego, że dobrze wychowaliśmy dzieci. Wiem jednak, że i bez rezygnowania z tego wszystkiego by nam się to udało. I myślę, że ta świadomość boli nas najbardziej.
Rodzicielstwo to w pewien sposób poświęcenie. Nigdy jednak nie powinniśmy rezygnować z siebie, z własnego ja, z własnych hobby i rozwoju. Bo dzieci wychowujemy dla świata, a nie dla nas samych. Nadejdzie ten moment, w którym one wyfruną z gniazda, a wtedy my będziemy musieli zderzyć się z rzeczywistością, która pokaże nam, że my w uwitym gnieździe pozostaniemy już do końca.