Obejrzałam pierwszy sezon „13 powodów” i chcę się z Wami podzielić moją opinią z perspektywy matki, ale i także osoby z predyspozycją do stanów depresyjnych. Jeśli nie wiecie, o jakim serialu mowa, to na wstępie opowiem mniej więcej zarys.
W 2009 roku światło dzienne ujrzała książka autora Jaya Ashera i na jej podstawie, w 2017 roku powstał serial. O tym samym tytule. Opowiadający o tych samych bohaterach, ale nieco bardziej uwspółcześniony, po prostu. Serial jest oryginalnym serialem Netflix. Główną bohaterką jest Hannah Baker – siedemnastolatka, która popełnia samobójstwo. Zanim jednak to zrobiła, nagrała taśmy, które mówią o tym, co miało wpływ na jej decyzcje. A właściwie kto. Taśmy trafiają do każdego, kto zawinił, a ten ma za zadanie przesłuchać wszystko i podać dalej, kolejnej osobie z listy. Okazuje się, że wszyscy, którzy przyczynili się do jej tragicznej śmierci, chodzili z nią do klasy, szkoły. Serial ma za zadanie zwiększać świadomość dotyczącą problemów nastolatków. W każdym odcinku pojawia się informacja zachęcająca do rozmowy, szukania pomocy. Producenci podają numery infolinii, na które można zadzwonić i uzyskać wsparcie. Z jednej strony to naprawdę świetne, bardzo potrzebne. Z drugiej, serial i tak budzi wiele kontrowersji ze względu na wulgarny język, przemoc, używki. Tutaj znalazłam sprzeczne informacje. Tak jakby docelową grupą odbiorców były osoby dorosłe, rodzice. Wiadomo jednak, że ten serial w większości oglądają dzieci i młodzież w wieku 12 lat i więcej. Dlatego siadając do tego serialu, zastanawiałam się, czy byłabym w stanie pokazać go za kilka lat mojemu dziecku. I czy mogłabym Wam z całego serca albo chociaż z połowy, polecić rodzicom.
Hannah już od pierwszych dni w nowym mieście, nowej szkole, doświadczała przemocy. Z perspektywy przeciętnego widza, który wiedzie dość szczęśliwe życie, ta przemoc może wydawać się wyolbrzymiona. Nie jest. Pierwsze taśmy to nic innego, o czym pisaliśmy w trakcie kampanii o cyberprzemocy i przemocy. Poniżanie, ośmieszanie, plotki. Niby niewinne rzeczy, na które powinien być przygotowany każdy, a jednak. Ziarnko, do ziarnka.
Serial pokazał bardzo ważną rzecz. Kilkunastu nastolatków, o innych poglądach, marzeniach, ale o tym samym marzeniu. Marzenie o akceptacji i uwadze. Dla każdego jednak znaczyło to coś innego. Dla jednych to popularność w super grupie, dla innych znalezienie wymarzonej połówki, dla Hannah – znalezienie prawdziwego przyjaciela lub przyjaciółki. Serial, moim zdaniem, idealnie pokazał to, że o prawdziwego kompana naprawdę trudno. Zwłaszcza nastolatkowi, któremu nie zależy na popularności, intrygach.
Wspominałam już o „ziarnko, do ziarnka”, prawda? Tutaj leży głęboki sens tego wszystkiego. Spójrzmy, jak wiele ludzi traktuje nasze problemy jako wyolbrzymione, niewarte uwagi. Początkowe powody Hannah też się takie wydają. I myślę, że doskonale wiedział o tym autor książki, jak i twórcy ekranizacji. Połowa, zwłaszcza dorosłych ludzi, zda sobie sprawę z powagi sytuacji, dopiero gdzieś w połowie serialu. Tymczasem należy zdać sobie z niej sprawę już po pierwszej taśmie, pierwszym, z pozoru „błahym” problemie bohaterki.
Depresja nie nosi czarnych ubrań i nie płacze publicznie. Hannah była piękną i uśmiechniętą dziewczyną. Pomimo tego, że faktycznie wewnątrz stawała się coraz bardziej smutna i przygnębiona, cały czas miała różowe policzki i niesamowity błysk w oczach. Jej cierpienie faktycznie było prawie niezauważalne. Na pierwszy rzut oka.
Ponieważ na drugi rzut, dawała wiele sygnałów, że potrzebuje wsparcia, zainteresowania i pomocy. Założę się, że jako dorośli, tez tak czasami macie. Nie mówicie otwarcie, co Was gryzie, ale chcecie, by ktoś się Wami zainteresował, dostrzegł, co się dzieje. Ja przynajmniej niejednokrotnie tak miałam. Nie mogłam nic powiedzieć, nie chciałam, czułam niemoc, a jednak bardzo chciałam, aby ktoś to po prostu zauważył i to wszystko zrozumiał.
Rodzice Hannah. Nie zauważyli, że z dzieckiem dzieje się coś złego. Ja zauważyłam jednak bardzo ważną rzecz, która może być moim osobistym odczuciem. To byli wspaniali i kochający ludzie. Rodzice. Naprawdę. Bardzo wyrozumiali i wspierający w stosunku do córki. Była jednak pewna nieścisłość. Mama powtarzała cały czas te same słowa: „Możesz być, kim chcesz. Spełniaj się. Rób, co uważasz”. Podczas kiedy nieukazana była żadna głębsza rozmowa. Hannah potrzebowała przewodnika, który wskazałby jej drogę, porozmawiał. Rodzice byli bardzo zajęci prowadzeniem drogerii, która przynosiła tak naprawdę więcej strat, niż zysków. Kiedy się o to między sobą kłócili, traktowali Hannah jak powietrze. Tymczasem ona myślała, że to wszystko przez nią.
Ostatnia deska ratunku. Dla dorosłych to psycholog, psychiatra. Dla Hannah był to pedagog szkolny, który nie potrafił jej pomóc. Kiedy dziecko, nastolatek, idzie do nauczyciela, pedagoga i mówi, że nie widzi sensu i mówi, że został skrzywdzony, to CZERWONA LAMPKA I ALARM. Bardzo możliwe, że to wołanie o pomoc, bardzo ciche, upokarzające. Ale to naprawdę ostatnia deska ratunku. Po tej wizycie nastolatka wróciła do domu, załatwiła pewne sprawy i odebrała sobie życie.
Każdy z nas ma 13 powodów, a nawet i więcej. Nie ukrywajmy, nasze życie nie jest usłane różami. A ile powodów mogą mieć nastolatki? Nasze dzieci, które są kruche, chociaż wydaje się, że niesamowicie mocne i silne. Założę się, że każdy z nas, rodziców, wymieniłby co najmniej 13 sytuacji, w których ktoś nas skrzywdził. Co najmniej 13 powodów, przez które zwątpiliśmy w siebie. A teraz spójrzmy na nasze dzieci i pomyślmy, że one, chociaż pogodne, mogą właśnie toczyć walkę. Czy Hannah chciała umrzeć? Wierzę, że nie. Chciała zwrócić na siebie uwagę. Podczas wołania o pomoc, została odrzucona przez praktycznie wszystkich i właśnie stąd ta decyzja o odebraniu sobie życia. Nie zmienia to jednak faktu, że jak nikt inny, nikt inny, z jej szkoły, chciała ŻYĆ.
Czy polecam ten serial rodzicom? Tak. Z całego serca. Wydaje mi się, że ten serial może nauczyć patrzeć jeszcze głębiej. Ten serial może zmotywować do zwrócenia uwagi nie tylko na swoje dziecko, ale i na otaczający Świat. Czy pozwoliłabym obejrzeć ten serial 14-latkowi? Ze względu na ukazaną, dość dosadnie przemoc, narkotyki – wstrzymałabym się. Wstrzymałabym się i kazała poczekać, aż wrócę z pracy i razem obejrzymy. A później porozmawiamy. I będziemy rozmawiać już tak zawsze.
Mój wpis nie jest spoilerem. Jest tylko moją osobistą opinią. Tak naprawdę w serialu dzieją się rzeczy, o których nie mówiłam, ale warto się im przyjrzeć. Nie myśl, że jak przeczytałaś/przeczytałeś ten artykuł, to już wiesz wszystko. I nigdy tak nie myśl o niczym. To właśnie gubi nas, rodziców. Zbyt szybko oceniamy lub dajemy się ponieść opiniom innych. Tymczasem to nasza, osobista, jest najważniejsza.